Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Boją się Unii

Piotr Jasina, maz, ppa
Polscy rybacy obawiają się, iż po wejściu do Unii Europejskiej nie będą mogli sprzedawać swoich ryb na portowych nabrzeżach.
Polscy rybacy obawiają się, iż po wejściu do Unii Europejskiej nie będą mogli sprzedawać swoich ryb na portowych nabrzeżach. Fot. Przemysław Gryń
Ponad 3 tysiące rodzin rybackich może stracić pracę

- Zgodnie z unijnym rozporządzeniem, które od 1 maja przyszłego roku stanie się naszym prawem, nie będziemy mogli korzystać z funduszy wspierających rozbudowę naszych statków ani ich modernizować na własny koszt. Co więcej, ostre wymogi sanitarno-weterynaryjne zlikwidują praktycznie handel detaliczny rybami, zwłaszcza tzw. sprzedaż z burty - alarmuje Bogdan Waniewski, rybak z Dziwnowa a jednocześnie prezes Stowarzyszenia Armatorów Rybackich i członek Sztabu Kryzysowego Polskiego Rybołówstwa.
Bogdan Waniewski jeszcze do niedawna należał do orędowników wejścia Polski do krajów Wspólnoty. Przed referendum namawiał nawet kolegów z branży, by głosowali za wejściem do Unii.
- Nie przypuszczałem jednak, że przedstawiciele rządu dopuszczą się takiej manipulacji - mówi wzburzony. - Miała być wspólna polityka rybołówstwa tymczasem pod koniec ubiegłego roku Unia Europejska wydała rozporządzenie dotyczące pomocy strukturalnej dla rybołówstwa. W efekcie pozbawia się nas dostępu do jakichkolwiek pieniędzy potrzebnych do rozbudowy i modernizacji naszych kutrów. Mało tego, od stycznia 2005 roku nie wolno nam czynić jakichkolwiek inwestycji, które wpływają na tzw. zdolność połowową, nawet z własnych pieniędzy.
O tych zmianach rybacy dowiedzieli się dopiero po referendum. Rząd, zdaniem naszego rozmówcy, świadomie nie informował o nowych rozporządzeniach z obawy, iż brać rybacka nie opowie się w referendum za wejściem Polski do Unii.
Na polskim wybrzeżu jest ponad 420 kutrów z czego ponad połowa znajduje się w zachodniopomorskich portach. W większości są to jednostki wymagające poważnych inwestycji, modernizacji, rozbudowy ładowni, wymiany silników na mocniejsze itd. Tymczasem przepisy unijne takich inwestycji zabraniają. Co więcej, nie będzie na ten cel żadnych funduszy. - Jak mamy konkurować z rybakami z UE? - pyta retorycznie prezes Zrzeszenia Armatorów Rybackich. - Wcześniej mogliśmy liczyć nawet do 40 proc. subwencji na modernizacji swoich jednostek. Teraz nie ma my praktycznie żadnej pomocy finansowej. Unijne przepisy wiążą się jeszcze z innymi ograniczeniami. Zdaniem rybaków wymogi sanitarno-weterynaryjne są tak restrykcyjne, że w praktyce oznaczają koniec rynku lokalnego w tej branży i detalicznego handlu rybą z burty.
Rybacy są przerażeni. Stworzyli Sztab Kryzysowy Polskiego Rybołówstwa, integrując w ten sposób przedstawicieli Stowarzyszenia Armatorów Rybackich w Dziwnowie, Zrzeszenia Rybaków Morskich w Gdyni i Krajowej Izby Rybackiej z siedzibą w Ustce. Próbują - niestety na razie bez większych efektów - wpływać przynajmniej na kształt przepisów wewnętrznych, które mogłyby ich jakoś chronić. Obawiają się jednak, że niebawem będą musieli kasować swoje jednostki.
Andrzej Tyszkiewicz, zastępca prezesa Krajowej Izby Rybackiej w Ustce nie widzi przyszłości floty rybackiej w aż tak ciemnych kolorach. Według niego polskie władze będą musiały traktować dość liberalnie unijne przepisy, aby znaleźć zrozumienie wśród rybaków. - Rzeczywiście część przepisów zmieniła się tuż po traktacie akcesyjnym, więc właściwie trzeba by negocjacje w sprawie integracji branży rybackiej prowadzić od nowa. Liczę jednak, że władze polskie będą traktowały dość łagodnie nasze kutry dopóki nie wyklaruje, które z nich będą kasowane, a które nie, tym bardziej że część kutrów w Unii Europejskiej wcale nie jest w lepszej sytuacji - uważa.
Zaraz dodaje, że nie wierzy również w teoretyczną możliwość, którą przewiduje prawo, że w roku wstąpienia Polski do UE do końca roku armatorzy będą się mogli w Brukseli ubiegać o dofinansowanie remontów kutrów. - Procedura jest tak skomplikowana, że nie przypuszczam, aby w kilka miesięcy można ją było pomyślnie przejść - dodaje Tyszkiewicz.. Czy KIR będzie się buntowała? - To zależy od nastrojów w środowisku - uważa Tyszkiewicz.
Rybacy z Unieścia wiedzą swoje: - Nikt przecież nie postawi kontrolerów przy każdej łódce. Rygorystyczne przepisy unijne, na wielu frontach, natychmiast pobudzą szarą strefę i handel pokątny. Marek Gzel, rybak z Kołobrzegu i sekretarz Stowarzyszenia Armatorów Rybackich jest dobrej myśli: - Żadne przepisy, polskie czy unijne, nie mogą zabronić nam sprzedaży ryb z burty - wyjaśnia. - Nikt nam tego nie może zakazać, bo z handlu żyjemy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza