Do żołnierzy, którzy od środy czyszczą skażony iperytem rejon w dawnym garnizonie wojsk radzieckich zgłosili się rodzice dwóch 14-latków, którzy po zlocie pojazdów militarnych buszowali w okolicach obozowiska.
Objawy - zaczerwieniona skóra pokryta bąblami - wskazywały na kontakt z iperytem. - Nasz lekarz stwierdził, że trzeba ich przewieźć na szczegółowe badania do szpitala wojskowego w Wałczu - mówi generał Jerzy Frydrych, szef wojsk chemicznych dowodzący akcją.
- Mateusz jeździł na zlocie czołgiem, myślałam, że gdzieś sobie tylko otarł nogę, ale zaczęły mu się pojawiać bąble i na zgięciach rąk zrobiły się cały czerwony - opowiada Barbara Sobecka, mama Mateusza. - Teraz nie chce się przyznać, gdzie chodził i co robił.
Lekarze uznali, że Mateusz musi zostać w szpitalu na obserwacji. Wypisali natomiast do domu jego kolegę Krystiana. - Bawili się razem w okolicy - mówi ojczym chłopca Zbigniew Dobysz, który mieszka dosłownie 50 metrów od zlotowiska.
- Potem na pośladkach i głowie pokazały mu się czerwone wybroczyny podchodzące ropą.
Przypomnijmy, że w szpitalu wciąż leży trzech złomiarzy, którzy w minionym tygodniu wykopali czołgową beczkę po paliwie wypełnioną iperytem. W czasie przetaczania beczki do punktu skupu złomu oblali się jej zawartością. Stan dwóch, którzy mają mocno poparzone ręce i nogi, był poważny, ale już się poprawia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?