Do incydentu doszło w niedzielę. Pani Henryka (nazwisko do wiad. red.) wybierała się na mszę do kościoła św. Józefa. Mijała właśnie Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych nr 1, kiedy poczuła lekkie uderzenie w głowę.
- Coś świsnęło mi koło ucha i zahaczyło skrzydłem o włosy. Był to ptak, chyba kawka. Usadowił się na pobliskim drzewie i obserwował mnie. Pomyślałam sobie tylko, że coś z nim jest nie tak i zaczęłam iść dalej - mówi pani Henryka.
Jak się jednak okazało, to był dopiero początek.
- Niedługo potem poczułam ostre ukłucie w głowę. Odwróciłam się i zobaczyłam, że ptak znowu mnie zaatakował, tym razem dużo agresywniej. Zanim uświadomiłam sobie, co się dzieje, podleciał jeszcze raz i mocno dziobnął. Byłam w szoku! - mówi słupszczanka.
Zobacz też: Mieszkanka Siemianic twierdzi, że zaatakował ją bielik!
Pani Henryka nie myślała, że z atakiem niewielkiego ptaka może wiązać się jakiekolwiek niebezpieczeństwo, dlatego, chociaż zaskoczona i trochę zaniepokojona, szła dalej.
Dopiero po chwili zorientowała się, że mocno krwawi. Przestraszeni makabrycznym widokiem przechodnie szybko zadzwonili na pogotowie.
- Po przyjeździe karetki ratownicy nie bardzo wiedzieli, co ze mną zrobić. Zatamowali krwawienie, zmierzyli ciśnienie i podjęli decyzję, żeby zawieźć mnie na SOR
- mówi poszkodowana.
Na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym lekarz dokładnie obejrzał głowę pani Henryki, zaaplikował zastrzyk przeciwtężcowy i wypuścił ją do domu.
Już po fakcie pani Henryka śmiała się z całej sytuacji.
- Czułam się jak w "Ptakach" Alfreda Hitchcocka. Teraz mogę żartować, ale wtedy naprawdę się zdenerwowałam. Serce waliło mi jak szalone. W końcu nieczęsto zdarza się, żeby kogoś zaatakował ptak - mówi.
Jak się szybko okazało, ataki takie zdarzają się częściej, niż można by się spodziewać. Pani Henryka nie była jedyną ofiarą agresywnego zwierzęcia w tej części Słupska. Tego samego dnia ptaki dziobały po głowach innych przechodniów, agresywne były również w piątek. Wtedy jednak obyło się bez krwi i pogotowia.
Chociaż sytuacja taka wydaje się być, delikatnie mówiąc, niecodzienna, jak twierdzą specjaliści, agresywnych zachowań u ptaków należy się spodziewać.
- Przełom maja i czerwca to okres, kiedy ptaki dbają o bezpieczeństwo swoich piskląt. Mogą być wtedy agresywne. Nawet jeśli wydaje nam się, że nie zakłócamy spokoju ptakom, gniazdo może być gdzieś w pobliżu, ale ukryte. Niestety, nie możemy nic z tym zrobić, jedynie przeczekać. Taki stan potrwa jeszcze tydzień, może dwa i wszystko powinno wrócić do normy - mówi prof. Tomasz Hetmański, biolog z Akademii Pomorskiej w Słupsku.
Jednocześnie prof. Hetmański przyznaje, że rzadko zdarza się, żeby atakowały akurat kawki.
- To rzeczywiście niezwykła sytuacja. Jeśli to naprawdę była kawka. Te ptaki zazwyczaj nie decydują się na atak. Już prędzej wrony siwe, ale to już dużo większe zwierzęta, które ciężko pomylić z kawkami. W naszej okolicy zachowanie takie jest typowe zwłaszcza dla mew.
Również u tych ptaków wkrótce możemy spodziewać się agresji - ostrzega profesor.
W tej sytuacji dobrze wiedzieć, gdzie szukać pomocy w razie potyczki z kawką, mewą czy innym ptakiem. Najlepszym wyjściem jest udanie się do lekarza rodzinnego lub dyżurującego. Ten z pewnością opatrzy ranę i odpowiednio zajmie się poszkodowanym.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?