MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Buszujący w zbożu

Zbigniew Borek
Zboże wędrowało z magazynu do magazynu, ale tylko na papierze, a Agencja Rynku Rolnego za każdym razem dopłacała do skupu interwencyjnego.
Zboże wędrowało z magazynu do magazynu, ale tylko na papierze, a Agencja Rynku Rolnego za każdym razem dopłacała do skupu interwencyjnego. Fot. archiwum
Tak jak Bagsik i Gąsiorowski zastosowali oscylator bankowy, tak Zenon F. i jego wspólnicy wykorzystali oscylator zbożowy. Pierwsi wielokrotnie oprocentowali te same pieniądze, drudzy wielokrotnie uzyskiwali dotacje i kredyty na to samo zboże.

W Tucznie pod Strzelcami Krajeńskimi Zenon F. był dzierżawcą pegeeru, głównym pracodawcą, sponsorem klubu piłkarskiego, organizatorem festynów. - Ściągał gwiazdy disco polo, raz nawet Murzyna z telewizji - opowiada jeden z mieszkańców.
Zenona F. nazywali magnatem. - Wydzierżawił kilkanaście tysięcy hektarów w Lubuskiem i Zachodniopomorskiem. Przejął gospodarstwa z młynami, gorzelniami. Z tego, co wydoił, mógł sobie pozwolić na sponsoring - mówi pracownik dochodzeniówki Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie Wlkp.

Widzenie przy okazji

Na początku grudnia do gorzowskiej prokuratury wchodzi dwóch mężczyzn (czarne płaszcze, garnitury, nesesery). Jeden z nich to Mieczysław Wachowski były szef kancelarii prezydenta Wałęsy. Kilka tygodni wcześniej prokuratura odrzuciła jego poręczenie za Irakijczyka z polskim obywatelstwem Hassana A. Z., który siedzi w areszcie razem z Zenonem F.
Wachowski nie chce rozmawiać o sprawie F. - Z kolegą przyjechałem, przy okazji, po drodze za granicę - mówi Wachowski.
Skąd to poręczenie? - Hassan A. Z. działał charytatywnie, sponsorował żużel, stąd się znamy - wyjaśnia Wachowski.
Potem wyjawia, że jego towarzysz jest adwokatem Hassana A. Z. Pan mecenas milczy, a na pytania odpowiada tylko serdecznym uśmiechem. Potem obaj z Wachowskim odjeżdżają czarnym mercedesem. - Usiłowali załatwić Wachowskiemu widzenie z Hassanem - mówi pracownik dochodzeniówki.
W śledztwie pojawia się więcej nazwisk z pierwszych stron gazet. - Hassan A. Z., jak go zgarnialiśmy, dzwonił ponoć do kogoś z rządu - dodaje policjant.

Rzepak znika z pola

W połowie sierpnia policjanci wkroczyli do luksusowego poniemieckiego pałacu Zenona F. w K. (Zachodniopomorskie). Jednocześnie przeszukiwano domy i biura właścicieli oraz szefów firm rolnych powiązanych kapitałowo z Zenonem F. Aby do tego doszło, trzeba było skojarzyć 30 postępowań policyjnych prowadzonych w północno-zachodniej Polsce.
O jednym z nich, prowadzonym trzy lata temu, opowiada policjant Przemysław M.: - Gospodarstwo w Ogardach kupiło na kredyt nawozy ze spółki L. w Lesznie pod zastaw 1 tysiąca hektarów rzepaku. Kiedy przyszło do spłaty, rzepaku w polu już nie było. Rzekomo został przekazany do spółki A., ale stamtąd został przewłaszczony na spółkę I. Gospodarstwo w Ogardach i spółki A. oraz I. należały do Zenona F. Gdy w końcu wierzyciel z Leszna, "doścignął'' rzepak, było go już niewiele, bo rzekomo zbiory były kiepskie - opowiada policjant M.
Pełnomocnikiem firmy w Ogardach był Krzysztof R. spod Opola. - Gdy na komórce wyświetlał mu się nasz numer, odrzucał połączenie. Wiem, bo gdy zadzwoniłem z prywatnej, odebrał. Wezwań pisemnych nie odbierał. Wydaliśmy za nim list gończy, też bez skutku - mówi dochodzeniowiec. - Zanim policja i prokuratura zdążyły zamknąć śledztwo, Zenon F. przerzucił zobowiązania swoich spółek na gospodarstwo w Ogardach, potem sprzedał udziały Litwinowi Adomaitisowi V.

Miliony w pokrzywach

- Chodziło o zarzucenie masą dokumentów tych, którzy zechcą odzyskać swoje długi albo spółki skontrolować - mówi Czesław Matuszak, naczelnik wydziału dochodzeniowo-śledczego.
Szef wydziału przestępstw gospodarczych Zbigniew Sitnik: - Musieliśmy uchwycić nić, żeby dojść do kłębka.
Nicią okazały się kredyty. - Gdy zwykły klient zabiega o 4 tysiące złotych kredytu, musi dostarczyć stos zaświadczeń i poręczeń. Tymczasem w 1997 r. spółka, nazwijmy ją X, złożyła wniosek o 10 milionów złotych i już pięć dni później dostała 8 milionów - opowiada policjant z zespołu badającego aferę zbożową. - Wniosek kredytowy spełniał wszelkie formalne kryteria, ale gdyby na to spojrzał prosty księgowy, od razu spostrzegłby, że coś nie gra. Spółki rolne ledwo wiązały koniec z końcem, a ta przedstawiła fantastyczne zabezpieczenie. Gdyby bankowiec pojechał w teren, zobaczyłby, że zboże pod zastaw nie istnieje, budynki są zrujnowane, a nowoczesne maszyny to złom w pokrzywach. - Jednak bank tego nie sprawdzał, zapewne nie przez nieuwagę - twierdzi nasz rozmówca.
Od spółki X krok po kroku policja dotarła do Zenona F. i powiązanych z nim kapitałowo spółek. Według policji wyłudziły one z banków 40 milionów złotych. Gdy przychodziło do spłaty, w banku zjawiali się przedstawiciele spółek z gotową propozycją restrukturyzacji długu (- "Restrukturyzacja" - to było ich ulubione słówko - mówią policjanci). Odwlekali spłatę, a kiedy bank wysyłał w końcu komornika, zastawiony majątek dawno był już przekazany do innej spółki. Podobny mechanizm działał w przypadku dzierżawy państwowych gospodarstw, kupna maszyn i nawozów na kredyt itp.
Z wypowiedzi policjantów i prokuratorów płynie wniosek, że grupa F. zastosowała coś w rodzaju "oscylatora zbożowego". Bagsik i Gąsiorowski, szefowie sławnej firmy "Art B", wpadli na pomysł wielokrotnego oprocentowania tych samych pieniędzy w różnych bankach, a Zenon F. i jego wspólnicy wymyślili wielokrotne wyciąganie na to samo zboże preferencyjnych kredytów i dopłat państwowych. Zboże wędrowało z magazynu do magazynu, ale tylko na papierze, a Agencja Rynku Rolnego za każdym razem wypłacała dopłaty do skupu interwencyjnego. - Na dodatek to zboże czasem w ogóle nie istniało - mówią policjanci.
- Spółki z majątkiem i długami przechodziły z rąk do rąk tym szybciej, im szybciej próbowano od nich wyegzekwować należności - mówi szef dochodzeniówki.
Z czasem np. spółki z maleńkich Ogard czy Tuczna miały siedziby w Warszawie (pod tym samym adresem). Później ich udziały przechodziły w ręce Litwinów, a w końcu wędrowały za granicę. Jeden z rzekomych nabywców ma siedzibę w Kazachstanie (- Sprawdziliśmy: "nabywca'' istnieje, ale o transakcji nie ma pojęcia - mówi osoba zaangażowana w śledztwo). Ślady prowadzą też na południe Europy.

Magnat klepie biedę

W sprawę zaangażował się specjalny zespół Centralnego Biura Śledczego, dochodzeniówki, "pezetów'' (przestępstw zorganizowanych) i przestępstw gospodarczych pod nadzorem "pezetów'' w Prokuraturze Okręgowej. W areszcie przebywa 12 osób (jeszcze dwie są pod dozorem policji) z Lubuskiego, Zachodniopomorskiego i Opolskiego. Są wśród nich Zenon F., jego brat Bogdan F. i Hassan A. Z., są dyrektorzy spółek, adwokat i trzej Litwini. Grozi im od roku do dziesięciu lat więzienia, bo lista prokuratorskich zarzutów jest długa: udział w zorganizowanej grupie przestępczej, wyłudzenie mienia (udokumentowane 16 mln zł, przypuszczalne 50 mln), przywłaszczenie mienia państwowych gospodarstw rolnych, działanie na szkodę wierzycieli, wyłudzenie kredytów (na kwotę około 40 mln zł) oraz wyłudzanie państwowych dotacji.
- Najważniejsi z podejrzanych mają po trzech adwokatów, choć z formalnego punktu widzenia są biedni. Zenon F. nie posiada na swoje nazwisko żadnego majątku - podkreślają policjanci zaangażowani w śledztwo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza