Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historia starego Słupska: Krokowcy i Polacy. Starcie na śmierć i życie.

Reprodukcja: Marcin Barnowski
Tak wyglądali krokowcy, obrońcy Słupska w 1807 roku.
Tak wyglądali krokowcy, obrońcy Słupska w 1807 roku. Reprodukcja: Marcin Barnowski
Dramatyczną walkę stoczyła w samym centrum starego Słupska grupa polskich żołnierzy w nocy z 18 na 19 lutego 1807 roku. Jedyną znaną polską ofiarą był Bonawentura Jezierski.

Być może dalekim echem tej walki była niemiecka nazwa ulicy Mostnika. Przed wojną nosiła nazwę Langestrasse, czyli ul. Długa. W powszechnej opinii dlatego, że była najdłuższą ulicą w obrębie średniowiecznych murów miejskich. Ale wpadliśmy na trop, który może wskazywać, że mogła upamiętniać szefa słupskiej straży miejskiej nazwiskiem Lange. Ów zginął w nocy z 18 na 19 lutego, w nocnych walkach z żołnierzami polskimi.

O co poszło?
Od kilku miesięcy trwała wojna francusko-pruska, podczas której polscy poddani Prus - wcieleni do monarchii w czasie zaborów - masowo opowiedzieli się za Napoleonem i zorganizowali powstanie.

Oddział 1200 powstańców z Wielkopolski i Mazowsza oraz 500 żołnierzy regularnej armii miało przytłumić w samym zarodku pruską partyzantkę, organizowaną w Słupsku przez hrabiego von Krockow.

Polacy dowodzeni przez generała Michała Sokolnickiego podeszli pod miasto po południu 18 lutego. Sokolnicki zażądał wydania partyzantów, których ukryło się w Słupsku około 200. Władze miejskie odmówiły, więc wieczorem nasi rozpoczęli szturm na wyspę i Bramę Młyńską. Tu rozegrała się główna część bitwy. Prusacy strzelali zza zmagazynowanych przed murami miejskimi stert drewna, z tartaku, a także z zamku, gdzie mieli jakieś armatki. Nasi, liczebnie silniejsi, atakowali. Bohaterskich czynów dokonywali polscy piechurzy, którzy pod ostrzałem budowali przeprawę przez rzekę. Wielu padło. Porucznik Psarski ocalał tylko dlatego, że pruska kula rozpłaszczyła się na klamrze pasa. Bonawentura Jezierski, powstaniec, który przybył pod Słupsk z Mazowsza, padł śmiertelnie trafiony podczas ataku kawalerii na bramę przy dzisiejszym muzeum, tuż przed tą budowlą.

Śmierć urzędnika Lange
W pewnym momencie regularnym polskim strzelcom konnym pułkownika Garczyńskiego udało się wtargnąć do wnętrza obwarowanego Słupska przez Bramę Nową. Być może w tę mroźną, lutową noc 40 Prusaków przesadziło z rozgrzewaniem się alkoholem. Dowodzący nimi porucznik Baersch rozkazał wycofywać się w stronę odwachu przy ratuszu, który wówczas stał na Starym Rynku. Tu Prusacy mieli jeszcze jakieś rezerwy.

Teraz walki rozgorzały także na uliczkach starego miasta. Polacy w końcu opanowali Stary Rynek i próbowali zaatakować bramę i zamek od strony ul. Mostnika, czyli wzdłuż Langestrasse. Echa tych dramatycznych minut przetrwały w książce o Słupsku, wydanej 24 lata później przez Johanna Ernsta Benno.

- I wtedy stało się, że wierny ojciec rodziny, kupiec i adiutant miejski Lange, został zabity podczas wykonywania swoich pokojowych zadań przez żądnych mordu Polaków. Cześć jego pamięci! - zapisał Benno w 1831 roku.

Z innego niemieckiego opracowania wiadomo, że Lange był urzędnikiem miejskim wykonującym w mieście władzę policyjną, czyli kimś w rodzaju szefa straży miejskiej. Tego dnia do późna pracował w ratuszu. Gdy w mieście wybuchła strzelanina, postanowił przedostać się do domu, by zatroszczyć się o własną żonę i dzieci. Gdy tak przemykał nocą w swoim służbowym uniformie, jakiś Polak miał go wziąć za pruskiego żołnierza. - Trzasnął strzał. I adiutant miejski padł martwy - czytamy w starym opisie bitwy.

Wycinanie Polaków
Tymczasem po kilku godzinach walk to Polacy stali się w mieście ściganą zwierzyną. Wyczerpała się im amunicja. Wsparcie od głównych sił, wciąż bezskutecznie szturmujących od drugiej strony kompleks zamkowy, nie nadeszło, więc Garczyński ze swoimi wycofał się. Odwrót osłaniała garstka desperatów, która nie miała już czym strzelać. Krokowcy nie bawili się w ceregiele. 19 lutego około godziny 8 gdzieś przy ul. Mostnika zabili poranionego polskiego oficera, a jego obdarte z munduru ciało wrzucili do Słupi. Porucznik Baersch w spisanych wrażeniach z bitwy podał, że wielu Polaków ze straży tylnej wycięto. - 15 jeńców tylko z trudem udało się oficerom uchronić przed wściekłością jegrów, którzy chcieli ich natychmiast rozstrzelać - wspominał.

Nasi też się nie patyczkowali. Zaraz po bitwie generał Sokolnicki raportował: Dwóch zbłąkanych huzarów patrol spotkał i rozsiekał.

Źródła niemieckie mówią aż o 200 zabitych Polakach i dużej liczbie rannych, do których przewiezienia trzeba było 15 sań. Zginęło też, według tych źródeł, 80 polskich koni. Prusacy mieli stracić w sumie 50 zabitych i rannych.

Ul. Długa czy ul. Langego?
Zastanowiło nas, czy okrzyk "cześć jego pamięci" przy nazwisku Lange na kartach książki Benno z 1831 mógł znaleźć materialny wyraz w nazwie ulicy, na której rozgrywał się dramat. W niemieckim nazewnictwie słupskich ulic przewinęło się wielu lokalnych bohaterów, m.in. patronem jednej był radny wzięty w 1807 roku przez Sokolnickiego na zakładnika.

Jeśli byłoby tak, to zadziwiająca byłaby krótka pamięć słupszczan, bo o panu Lange w kontekście dawnej Langestrasse nikt nie wspominał. Otto Laudan, który w latach trzydziestych XX wieku opublikował pracę o słupskich ulicach, twierdził, że nazwy Długa (czyli Mostnika), podobnie jak Środkowa i inne w obrębie starego miasta, mają jeszcze średniowieczną metrykę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza