W przedterminowych wyborach na wójta gminy Słupsk stratuje sześcioro kandydatów, w tym Barbara Dykier, dotychczasowa skarbnik gminy, która po odejściu wójta Mariusza Chmiela została nominowana na tymczasowego wójta. Jego zadaniem jest administrowabie gminą do czasu wyboru nowego wójta.
- Ta pani jednak wykorzystuje swoją pozycję, bo ma dodatkowe narzędzia do prowadzenia kampanii wyborczej - mówi jej konkurent Andrzej Janukowicz, emerytowany lotnik, obecnie mieszkaniec Włynkówka.
W tym kontekście Janukowicz wymienia zebrania wiejskie, które pani Dykier organizuje, aby ich mieszkańcom przedstawić zmiany dotyczące wywozu śmieci, które zaczną obowiązywać od 1 lipca.
- Rzecz w tym, że te zebrania szybko są przekształcane w spotkania wyborcze, choć pani Dykier zapowiadała, że będzie się spotykała z mieszkańcami po godzinach pracy i jeździła na nie za własne pieniądze - dodaje Janukowicz.
Jeszcze bardziej denerwuje go to, że ostatni numer gazetki gminnej w całości był poświęcony działaniom podejmowanym przez panią Dykier.
- Nawet w niej nie wspomniano, że trwa kampania wyborcza i że są inni kandydaci na wójta. A gdy z pozostałymi kandydatami wystąpiliśmy z propozycją sfinansowania przedwyborczego wydania tej gazetki, to usłyszeliśmy, że już jest na to za późno - podkreśla Janukowicz.
W związku z tym Janukowicz postanowił się poskarżyć wojewodzie pomorskiemu, bo jego zdaniem pani Dykier nie powinna być tymczasowym wójtem. W odpowiedzi dowiedział się, że prawo na to pozwala, a to nie wojewoda, lecz premier podjął decyzję o nominowaniu pani Dykier na tymczasowego wójta.
- Napisałem więc też skargę do premiera, ale do tej pory nie dostałem odpowiedzi z Kancelarii Premiera - mówi Janukowicz.
Jednocześnie poskarżył się słupskim posłom. - Tą sprawą zainteresował się tylko poseł Biedroń. Inni nie byli zainteresowani - mówi Janukowicz. Nie ukrywa też żalu do komisarza wyborczego w Słupsku, że nie kontroluje, jak jest prowadzona kampania wyborcza w gminie Słupsk.
Barbara Dykier nie czuje się winna. Tłumaczy, że dopóki jej komitet wyborczy nie był zarejestrowany, to podczas zebrań wiejskich nie poruszała tematów związanych z wyborami. Teraz rzeczywiście jeździ po wsiach na zebrania śmieciowe. - Ale spotkanie wyborcze zaczynam dopiero po tym, gdy nie ma już pytań dotyczących śmieci - podkreśla. Przyznaje także, że jej komitet wykupił reklamę w gazecie gminnej.
- Inne komitety też mogły to zrobić. Choć wykupiliśmy 2 z 16 stron, to pokryliśmy 30 procent kosztu produkcji gazety, aby nikt nie mógł zarzucić, że zapłaciliśmy za mało - tłumaczy. Zdaje sobie sprawę, że jej praca w roli tymczasowego wójta może być różnie komentowana, ale ludzie, którzy w sytuacji wyborów występują w podwójnej roli, muszą się z tym liczyć.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?