Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koniec złudzeń: ciuchci nie będzie

Cezary Sołowij [email protected] tel. 347 35 49
Wójt Manowa Roman Kłosowski nie wierzy, że wąskotorówkę uda się reaktywować. - Myślę już tylko o zrobieniu na nasypach kolejowych ścieżki rowerowej - mówi spoglądając na to, co zostało po torowisku.
Wójt Manowa Roman Kłosowski nie wierzy, że wąskotorówkę uda się reaktywować. - Myślę już tylko o zrobieniu na nasypach kolejowych ścieżki rowerowej - mówi spoglądając na to, co zostało po torowisku. Fot. Radosław Koleśnik
Torów wąskotorówki z Koszalina do Rosnowa już nie ma, bo rozkradli je złodzieje. Ale trzy gminy snują nadal ambitne plany o wskrzeszeniu dawnej kolejki. Ustaliły nawet, że pojedzie ona 25 czerwca.

Kolejka wąskotorowa jeszcze kilka lat temu przemierzała trasę z Koszalina do Rosnowa (gm. Manowo), a nawet docierała do Bobolic. Gdy próby przejęcia szlaku wraz z infrastrukturą (dworce i tabor) podejmowane przez Towarzystwo Miłośników Kolei Wąskotorowej spełzły na niczym, tory zaczęła porastać trawa. Sytuację wykorzystali złodzieje, którzy rozkradli prawie 10 kilometrów szyn, na czym mogli zarobić nawet milion złotych! Łatwo to policzyć: metr szyn waży około 90 kilogramów, a za złom stalowy płacą w skupie złotówkę. W tej chwili na przejazdach widać już tylko kawałki stali. Tymczasem władze Koszalina oraz gmin Bobolice i Świeszyno postanowiły reaktywować wąskotorówkę. Ustaliły nawet, że pierwsza ciuchcia ruszy 25 czerwca na otwarcie sezonu letniego, tuż po podpisaniu przez gminy aktów notarialnych o przejęciu od PKP kolejki wąskotorowej.
Według Romana Kłosowskiego, wójta gminy Manowo, na terenie której jeździła kolejka, plany jej wskrzeszenia są już czczą gadaniną. - O jakiej reaktywacji kolejki my mówimy? Z torów zostało może jeszcze kilkanaście metrów - podkreśla.
Ale władze Koszalina - gorący zwolennicy odnowienia wąskotorówki - nie rezygnują ze swoich planów, choć dobrze wiedzą, że torów już nie ma.
- Szyny to nic wielkiego. Pełno jest torowisk i łatwo je będzie uzupełnić. Prawdziwym problemem jest dogadanie się z bonzami kolejowymi - uważa wiceprezydent Koszalina Piotr Kroll. - Jeżeli do drugiej dekady czerwca nie uda się zrealizować przejęcia kolejki, to jadę do Manowa i razem z wójtem rozbieramy szyny, które zostały, a na nasypie robimy ścieżkę rowerową. Dodaje jednak, że jest dobrej myśli i wierzy, że kolejka pojedzie.
Ireneusz Kilichowski, naczelnik wydziału do spraw współpracy z samorządami terytorialnymi w szczecińskiej PKP, zapewnia, że przekazanie infrastruktury kolejki wąskotorowej jest na ukończeniu. Zapewnił też, że w Dobrej Nowogardzkiej stoją sprawne lokomotywki i wagony. Odmawia jednak odpowiedzi na pytanie, ile samorządy zapłacą za przejęcie taboru. Przyznał natomiast, że im szybciej to nastąpi, tym lepiej. - Nie jesteśmy w stanie upilnować torów i obiektów przed złodziejami. Nie daje sobie rady z tym ani policja, ani funkcjonariusze służby ochrony kolei. Przekażemy więc to, co zostało - podsumował.

Nasz fotoreporter poszedł szlakiem dawnej koszalińskiej wąskotorówki. Została po niej tylko ruina.

tyle kosztuje położenie torów

Jak ustaliliśmy w szczecińskiej PKP, koszt położenia jednego kilometra szyn, to około 600-700 tysięcy złotych. Na 10-kilometrowym odcinku z Koszalina do Rosnowa kosztowałoby to przynajmniej 7 milionów złotych!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza