Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niemoralna komedia omyłek. Widownia ma ubaw po pachy. Nowa premiera Nowego Teatru w Słupsku

Anna Czerny-Marecka
Anna Czerny-Marecka
Safanduła i pierwsza naiwna nie mają doświadczenia w małżeńskich zdradach, ale jak trzeba, też umieją kłamać i lawirować
Safanduła i pierwsza naiwna nie mają doświadczenia w małżeńskich zdradach, ale jak trzeba, też umieją kłamać i lawirować Nowy Teatr/ Magdalena Tramer
Taka igraszka, nic wielkiego, a jednak bawi i, jeśli w ogóle kogoś zgorszy, to tylko małżeńskimi zdradami, a na pewno nie złą teatralną robotą.  Polecam farsę „Akt równoległy” w Nowym Teatrze w Słupsku. Najnowsza premiera ma szansę na wiele przedstawień przy pełnej widowni, ale widzowie będą musieli na nie poczekać, bo na razie spektakl został zagrany tylko trzy razy, a następną okazję, żeby go obejrzeć, Nowy Teatr da nam dopiero we wrześniu.

O czym to jest?

W prowincjonalnym motelu postanawiają zaznać grzesznych uroków małżeńskiej zdrady dwie pary. Nie byłoby w tym nic specjalnego, w końcu oddalone od centrów zapyziałe hoteliki niejedno już widziały, gdyby nie to, że są to dwa małżeństwa, a więc dwie żony i dwóch mężów jednocześnie i w jednym miejscu pragnący dokonać wiarołomnych czynów. Czworo cudzołożników wpada więc w pułapkę, a ich jedynym ratunkiem jest ogarnięty i łasy na napiwki recepcjonista. Oczywiście grzesznicy ciągle rzucają mu kłody pod nogi i niszczą misterne plany, ale on daje radę. W finale naruszona cnota udaje, że nic się nie stało, a bystry portier może liczyć gotówkę.

Jakie to jest

Sztuka „Akt równoległy” Dereka Benefielda to typowa farsa. A z nimi bywa tak, że przeniesione na scenę mogą okazać się kiczowatymi ramotami. Na szczęście dla widzów realizatorzy najnowszej premiery w Nowym Teatrze w Słupsku inteligentnie wyszli z tego cało. Ba, widzowie będą bawić się podczas spektaklu zacnie i bez poczucia obciachu.

Najpierw pochwalę to, co widać od razu - scenografię. Że rzecz dzieje się w prowincjonalnym motelu, ogłasza fantastyczny neon w stylistyce PRL-u. Scenę organizują dwa pokoje - w tonacji niebieskiej i zielonej. Oczywiście każdy musi mieć drzwi wejściowe i do łazienki, żeby mogły odbywać się wszelkie przemiany, zamiany, ukrywania się, ucieczki i powroty.
Cudne są stroje, oddające charakter postaci. Lowelas i bawidamek (Igor Chmielnik) nosi koszulę i spodnie od garnituru, safandułowaty, tyczkowaty    mąż (Adam Borysowicz) - rozciągnięty pulower, wyemancypowana tygrysica (Katarzyna Pałka) dostaje kreacje drapieżne, a pierwsza naiwna (Ksenia Tchórzko) - sukienki w stylu Grace Kelly. Za kostiumy i scenografię odpowiada Barbara Guzik.

Tak dobrze ubrani aktorzy w swojej grze lecą po bandzie, sami świetnie się bawiąc i często puszczając oko do widza. Chociaż to tylko farsa, widać pracę nad rolą. Każda postać jest pełnokrwista i jedyna w swoim rodzaju. Pijana scenicznie Katarzyna Pałka zabawnie rozgrywa swój profil ze sztucznymi rzęsami długości firan. Adam Borysewicz wydaje się mieć dwa razy dłuższe ręce i nogi niż w rzeczywistości. Igor Chmielnik opanował do perfekcji miny i gesty salonowego wyjadacza. Pozornie skromna i cnotliwa Ksenia Tchórzko okazuje się tą cichą wodą co brzegi rwie. No i w końcu recepcjonista, Kacper Bocek. Mikrej postury, biegający z prędkością światła bystrzak jak nic kojarzy się z Chaplinem.

Od całej ekipy aktorskiej razem i osobno dostajemy więc dobrany i spójny repertuar min i gestów, a także sporo świetnego tańca i muzyki. Solowy występ Kacpra Bocka w piosence Marylin Monroe to majstersztyk. Tu zresztą można było przewidzieć, że będzie z klasą, bo Katarzyna Pałka i Kacper Bocek pokazali swoje niemałe aktorsko-taneczno-wokalne umiejętności w mającym niedawno premierę musicalu „Alicja w Krainie Czarów”.    Do „Aktu równoległego” muzycznie i choreograficznie przygotowała aktorów Agnieszka Chmielnik.

Tę inteligentną adaptację angielskiej sztuki wyreżyserował Dominik Nowak, dyrektor Nowego Teatru. Niewątpliwie mocno podreperuje tym spektaklem budżet instytucji, ale jednocześnie stworzył komedię, którą spokojnie i bez wstydu można umieścić w repertuarze obok znamienitych i „poważnych” przedstawień dających Nowemu Teatrowi prestiż i entuzjastyczne opinie krytyków.
Nowak po raz kolejny udowadnia, że dobrze wie, jak prowadzić teatr w niewielkim mieście i z niewielkim budżetem. Musi być coś dla każdego widza. Bo farsy, komedie, lżejsze spektakle zarabiają na te, które niekoniecznie będą mieć    widownię wypełnioną do ostatniego miejsca, ale za to są spełnieniem misji, którą każdy rasowy dyrektor, reżyser i aktor nosi w sobie. I chodzi w tym po prostu o to, aby trzymać poziom. Na razie, odpukać, Nowemu Teatrowi w Słupsku  całkiem nieźle to wychodzi. Tak trzymać! ­   

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza