W części gmin regionu słupskiego frekwencja była jeszcze niższa. Prawdopodobnie przez dochody eurodeputowanych.
Zobacz także: Eurowybory 2014. Wyniki według sondażu IPSOS
Najwyższą frekwencję w województwie odnotowano w Sopocie. Tam do urn wyborczych poszło ponad 43 procent uprawnionych. W Słupsku frekwencja tylko nieznacznie przekroczyła frekwencję krajową (23,oo proc.) i wyniosła 23,65 proc. Jednak już w powiatach ziemskich zainteresowanie wyborami było znacznie niższe.
W powiecie lęborskim zagłosowało 18,14 proc. uprawnionych, w powiecie bytowskim - 18,52 proc., w powiecie człuchowski - 17, 27 proc., a w powiecie słupskim - 16,44 proc. W konkretnych gminach frekwencja była jeszcze niższa. Na przykład w gminie Słupsk wynosiła 16,13 proc., w gminie Kobylnica - 15,30 proc., w gminie Kępice - 15,80 proc., w gm. Dębnica Kaszubska - 12,85 proc., a w gm. Damnica 11,44 proc. Najmniej osób głosowało w gminie Potęgowo, bo tam do urn wyborczych poszło zaledwie 10,76 proc. uprawnionych.
Dlaczego wyborcy nie pojawili się przy urnach wyborczych.
- Z moich rozmów z mieszkańcami gminy wynika, że w wielu wypadkach decydował ich krytyczny stosunek do wysokości dochodów eurodeputowanych. Dla wielu osób są to olbrzymie kwoty. Choć tłumaczyłem, że i tak ktoś dostanie te pieniądze, to słyszałem, że my nie chcemy brać w tym udziału - tłumaczy Leszek Kuliński, wójt Kobylnicy.
Według niego duży wpływ na zniechęcenie wyborców miały informacje o sposobie zarabiania na Unii Europejskiej przez eurodeputowanych z Polski, które rozpowszechnił Marek Migalski, a później powtórzyła je większość mediów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?