Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paczka z przesyłkami sądowymi trafiła do naszej redakcji

Zbigniew Marecki
Zagubiona paczka z 38 listami sądowymi trafiła do... redakcji "Głosu”.
Zagubiona paczka z 38 listami sądowymi trafiła do... redakcji "Głosu”. Zbigniew Marecki
Trzydzieści osiem listów, głównie przesyłek sądowych, trafiły do naszej redakcji. W Słupsku zgubiła je doręczycielka firmy InPost, która ciągle ma kłopoty z doręczeniami.

Obwiązaną gumkami paczkę poleconych przesyłek do naszej redakcji przyniósł po południ znalazca, który się nie przedstawił. Przy naszej redakcji działa biuro rzeczy znalezionych. Kiedy kolejnego dnia chcieliśmy ustalić, kto zgubił paczkę przesyłek przed godz. 9 w naszej redakcji pojawił się Maciej Krassowski, kierownik regionalny InPost w Słupsku.

- Z jego wyjaśnień wynika, że doręczycielka firmy została potrącona przez grupę dzieci. Nie wie, jak to się stało, ale nie zauważyła, że podczas tego zdarzenia z jej torby wypadła paczka z przesyłkami. To przykra sprawa, bo doręczycielka jest doświadczonym pracownikiem.

W naszej obecności przedstawiciel InPostu przeliczył przesyłki, które znajdowały się w zgubionej paczce. Okazało się, że było ich w niej trzydzieści osiem. W większości były to listy sądowe skierowane do słupskich adresatów.

- Skąd In Post wiedział, że paczka znalezionych przesyłek trafiła do "G"? - zapytaliśmy pana Krassowskiego. - Dostałem telefon z taką informacją. Prawdopodobnie od pracownika Poczty Polskiej (naszym sąsiadem jest punkt pocztowy - dop. red) zdradził Krassowski, ale po dalsze komentarze odesłał nas do centrali firmy. Ta przesłała nam oświadczenie.

Czytamy m.in. "Pragniemy złożyć serdecznie podziękowania redakcji oraz znalazcy przesyłek za postawę, która pozwoliła rozwiązać kwestię zagubionych przesyłek w Słupsku. Pragniemy podkreślić, że wszystkie odnalezione przesyłki w natychmiastowym trybie zostaną przekazane docelowym odbiorcom. Jednocześnie chcielibyśmy poinformować, że sytuacja ta należy do absolutnych wyjątków". Oczywiście dokonamy wszelkich niezbędnych działań, aby taka sytuacja już nigdy w przyszłości nie wystąpiła.

Tymczasem Pani Grażyna z Ustki (nazwisko do wiadomości redakcji) dwanaście dni czekała na przesyłkę z sądu w Poznaniu. Długo nie mogła ustalić, gdzie ona się znajduje. W końcu doręczyciel powiadomił ją, że trzymał przesyłkę w domu.

Pani Grażyna prowadzi ważny dla niej spór z ZUS-em. Dlatego z niecierpliwością wypatrywała przesyłki, która, jak ustaliła, wyszła z sądu 29 stycznia.

- Spokojnie czekałam trzy dni, potem zaczęła działać. Odwiedziła nawet punkty odbioru korespondencji InPost. Tam nic o przesyłce nie wiedziano, a regionalne centrum żądało podania nr przesyłki, czego nasza bohaterka nie posiadała. Według niej w poniedziałek pojawiło wreszcie awizo, ale przesyłki... nie było w punkcie odbioru. Gdy wróciła do domu, zdenerwowana zadzwoniła do naszej redakcji. Wtedy wreszcie pojawił się doręczyciel, który wyjaśnił, że przesyłki nie było w miejscu jej odbioru na awizo, bo miał ją w domu.

Maciej Krassowski wyjaśnił nam, że przesyłka sądowa powinna dotrzeć do adresata w ciągu 3 dni. - Jeśli termin nie został dotrzymany, adresat może się dowiedzieć od nadawcy, jaki kod ma przesyłka, a my ustalimy, gdzie ona się znajduje - zapewnia Krassowski i obiecuje, że sprawdzi jak wyglądała historia przesyłki pani Grażyny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza