Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prokuratura sprawdzi podpisy na liście bytowskiej Samorządności

Andrzej Gurba
Prokuratura bada, czy bytowska Samorządność sfałszowała podpisy pod listami poparcia kandydatów do rady powiatu. Wczoraj zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa złożył przewodniczący PKW.

- Mamy wątpliwości do trzech podpisów. Mogą być one podrobione - mówi Krzysztof Kiełb, przewodniczący powiatowej komisji wyborczej. Komitet wyborczy Samorządność na ostatnią chwilę rejestrował swoją listę wyborczą do powiatu. Komisja przy pierwszej próbie odrzuciła prawie 130 podpisów poparcia. Okazało się, że zbierano je wtedy, kiedy na liście figurował kandydat, który ostatecznie został z niej skreślony. W takim przypadku podpisy, już bez tej osoby, trzeba było zbierać od nowa. Komitet miał na to tylko kilka godzin. Pełnomocnik z nowymi listami poparcia pojawił się kilka minut przed północą, kiedy mijał ostateczny termin rejestracji. Na listach powtarzały się te same nazwiska. W trzech przypadkach zakwestionowano autentyczność podpisów. Znacznie się one różniły na poszczególnych listach. W jednym przypadku stwierdzono podpis osoby, która od dawna nie przebywa w Bytowie.

- Wczoraj wpłynęło do nas zawiadomienie w tej sprawie. Przewodniczący komisji sugeruje przestępstwo z artykułu 270 Kodeksu karnego, a więc chodzi o podrabianie dokumentu. Ja zastanawiam się jeszcze nad artykułem 248 Kodeku karnego, który mówi o przestępstwie przeciwko wyborom. Zleciłem policji przeprowadzenie czynności sprawdzających. Po ich wykonaniu może zapaść decyzja o wszczęciu śledztwa - mówi Jan Zborowski, prokurator rejonowy w Bytowie.

Sędzia Kiełb mówi, że pomimo zawiadomienia prokuratury lista Samorządności została zarejestrowana. -Po odliczeniu wątpliwych podpisów było ich 202, a więc o kilka więcej, niż wymagają przepisy - oznajmia sędzia Kiełb.

Jan Treder, pełnomocnik Samorządności i lider na powiatowej liście, przy której zostały zakwestionowane podpisy od nas dowiedział się o zawiadomieniu prokuratury.

- Jestem zaskoczony. Przyznaję, że mieliśmy problemy z szybkim zebraniem podpisów po pierwszym ich odrzuceniu przez komisję. Zajmowało się tym wiele osób. Nie wiem, kto mógłby dopuścić takiej nieuczciwości. Zresztą sprawa nie jest jeszcze przesądzona. Ja tych podpisów nie fałszowałem - mówi Treder.

Za fałszowanie dokumentów grozi do pięciu lat pozbawienia wolności.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza