Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radna z PiS nazwała zachowanie protestujących na ulicach Słupska "trzodą". Jej polemikę z urzędnikami, ci ostatni uznali za groźby

Grzegorz Hilarecki
Grzegorz Hilarecki
Radna Anna Mrowińska z PiS nazwała zachowanie protestujących na ulicach Słupska "trzodą". Jej polemikę z radnymi oraz urzędnikami, ci ostatni odebrali za groźby skontrolowania pracy dyrektorki wydziału kultury w ratuszu.

Radna Anna Mrowińska na Facebooku napisała: "Na ulicach Słupska wulgaryzmy, prymitywne zachowania, jednym słowem... trzoda, a radny PO "Dzieje się historia".

Pod tym postem doszło do ostrej wymiany zdań między radnymi i urzędnikami. Część już została pokasowana, ale nie problemem było zobaczenie oryginalnych wpisów.

Magdalena Mijewska, dyrektorka wydziału kultury w ratuszu, napisała: "Zapraszamy". Radna zaś odpisała tak, że wszyscy uznali to za groźbę, wręcz mobbing. Odpisując, że zaproszenie do urzędu przyjmie i "z chęcią przyjrzę się tej pracy". W dalszej dyskusji radna napisała: "Natomiast moją rolą jako radnej miasta, jest kontrolowanie miejskich urzędników. Będzie pani moim faworytem".

Inni urzędnicy uznali to za groźby. Radna Anna Rożek z PO odpowiedziała na to: "Takie są twoje sposoby dyskusji, grozisz, że się będziesz mściła, żenada".

- Stanęłam w obronie, bo tak nie powinno być - tłumaczy dzisiaj radna PO.

Magdalena Mijewska uważa: - Myślę, że pani Mrowińska przekroczyła wytyczne płynące z kodeksu honorowego radnych. Myślę też, że niesprowokowana sięgnęła po argument siły, siły pozornej. Próba zastraszania bardzo mnie zdziwiła, a wiele komentujących osób poruszyła. Wiele takich głosów, w tym jednej z opozycyjnych do niej radnych, usunęła. Ale wątek prywatny jest dla mnie poboczny. Myślę, że głęboko uraziła wielu mieszkańców miasta a jednocześnie, w kontekście kultury, odwołując się do mitycznych, dochodzących ją głosów podważyła ciężką, dobrą pracę słupskiego środowiska kultury.

Radna Anna Mrowińska dzisiaj tłumaczy, że została źle zrozumiana. Nie nazwała protestujących trzodą, a zauważyła, że niektórzy tak się zachowywali. Co do polemiki z dyrektorką wydziału kultury, uważa, iż doszło do nieporozumienia.

Strajk Kobiet w Słupsku. Kolejny dzień protestów na ulicach ...

- Do nikogo nie zwróciłam się tym określeniem, to nie było ad personam, a opis zachowania, które było wyjątkowo agresywne i wulgarne. Mnie nie interesuje życie prywatne urzędników miejskich i gdzie oni bywają. Zdumiała mnie taka nadinterpretacja. W taki sam sposób napisałabym do pani dyrektor np. tydzień wcześniej. Jako radna nie mam nawet podstaw do kontrolowania urzędników. Nie znamy się z panią dyrektor, tak więc to, że odpisała mi z zaproszeniem, uznałam za dobry moment, by się z nią spotkać. Niestety zostało to źle zrozumiane. A mam sygnały od słupszczan dotyczące kultury, które chcę sprawdzić, jako radna. Dlatego chciałam w wydziale porozmawiać z panią dyrektor. Wyszło zaś niefortunnie. A niektóre komentarze pod tym były poniżej krytyki - powiedziała nam radna Mrowińska.

Tomasz Urbaniak, historyk ze Słupska podsumował to tak: "Radni powinni godnie reprezentować swój urząd, z powagą i kulturą. Czy Pani rozumie swoją funkcję? Pracuje Pani dla Słupszczan, a nie partii z której się pani wywodzi! Radny to zaszczyt, a wy czujecie się bezkarni, bo nie można was odwołać pojedynczo! Wczoraj szedłem w proteście z radnym Wojciechem Gajewskim. Nie wiem czy reprezentuje jakąś partię, ale wiem jaki poziom kultury reprezentuje - wysoki. Ludzie do niego podchodzili z takim samym szacunkiem jakim on darzy innych - z uśmiechem, serdeczne i radośnie."

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza