Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzice Maćka nigdy nie wybaczą sprawcy śmiertelnego wypadku

Bogumiła Rzeczkowska
Bogumiła Rzeczkowska
Biegły Maciej Szyca przedstawił dodatkową symulację wypadku. Jednak nie stwierdził jednoznacznie, jak jechał chłopiec.
Biegły Maciej Szyca przedstawił dodatkową symulację wypadku. Jednak nie stwierdził jednoznacznie, jak jechał chłopiec. Krzysztof Piotrkowski
Ból, łzy i ogromne emocje towarzyszyły wczorajszym mowom końcowym w sprawie śmiertelnego wypadku 10-letniego Maćka z Siemianic.

Dwa lata bezwzględnego więzienia oraz pięć lat zakazu prowadzenia wszelkich pojazdów domagał się dla oskarżonego Mariusza B. asesor Dominik Pietrzak ze słupskiej prokuratury rejonowej.

10-letni Maciek Ł. zginął w lipcu 2014 roku na przejażdżce rowerowej. Wtedy na drodze w Siemianicach dwudziestolat-kowie Mariusz B. i Jan S. ścigali się samochodami. Mariusz B. pędził z prędkością około 126 kilometrów na godzinę, choć przyznał się do tylko 90. Jego samochód uderzył chłopca.

Prokuratura oskarżyła Mariusza B. o spowodowanie śmiertelnego wypadku. Według pierwszych ustaleń biegłego, Maciek przyczynił się, bo jechał rowerem z przeciwnego kierunku. Jednak swoją lewą stroną jezdni, więc znajdował się na pasie kierowcy.

Zobacz także: Śmiertelny finał wyścigów koło Siemianic. Jak jechała ofiara?

Podczas procesu sytuacja się zmieniła. Pojawił się świadek Sebastian S., który zeznał, że chłopiec jechał prawidłowo. Jednak świadek samego momentu uderzenia nie widział. Do tych zeznań odniósł się biegły do spraw rekonstrukcji wypadków. W uzupełniającej opinii stwierdził, że nie można odtworzyć toru jazdy roweru.

- Biorąc pod uwagę prędkość 126 kilometrów na godzinę, z jaką oskarżony poruszał się przed zdarzeniem, należy uznać, że jest to znaczne naruszenie zasad w ruchu drogowym - argumentował wniosek o ukaranie Dominik Pietrzak.

Dariusz Młynarkiewicz, pełnomocnik rodziców Maćka, zwracał uwagę na fakt, że oskarżony brał udział w wyścigach na drodze, gdzie obowiązywało ograniczenie prędkości.

- Kolega, z którym się ścigał, jechał z tyłu. I oskarżonego bardziej interesowało to, co dzieje się z tyłu niż z przodu jego samochodu - przekonywał.

- Żądamy najwyższej kary dla Mariusza, bo po tym, co on nam zrobił, nie możemy do dzisiaj się otrząsnąć - mówiła mama Maćka. O to samo poprosił sąd tata zmarłego tragicznie chłopca.

- Oskarżony mówi prawdę i tylko prawdę, bo w swoich wyjaśnieniach sam się oskarża, mówiąc, że puścił nogę z gazu, a dopiero później zobaczył rowerzystę - stwierdził adwokat Artur Ziąbka, obrońca oskarżonego. - Materiał dowodowy na miejscu zdarzenia został zebrany niechlujnie i niedokładnie. To skutkuje takimi niepewnościami, jakie zasiała opinia biegłego. Jeśli nie można ustalić prędkości w chwili uderzenia, to nie można zarzucić, że oskarżony jechał z niedozwoloną prędkością. Mamy do czynienia z wykroczeniem. Wnoszę o uniewinnienie.

- Z całego serca przepraszam rodziców. Współczuję bardzo - powiedział Mariusz B.

- Ale, Mariusz, my ci nigdy tego nie wybaczymy. Jak wytłumaczyć to ośmioletniemu dziecku? Spójrz na Wojtusia. Zniszczyłeś nam życie! Zniszczyłeś! - przerwała mu mama Maćka.

Wyrok zostanie ogłoszony 25 maja.

Czytaj także:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza