Anna Gancarz przeprowadziła się do bloku przy ulicy Westerplatte w Słupsku z powodu swojej choroby.
- Cierpię na stwardnienie rozsiane. To choroba postępująca, więc od dawna nie mogę chodzić. Jeżdżę na wózku inwalidzkim - mówi Anna Gancarz. - Musiałam przeprowadzić się do nowego mieszkania na parterze.
Kobieta zaczęła się starać o to, aby przy jej oknie zainstalowano windę dla osób niepełnosprawnych.
- Mieszkam z mężem, ale chciałam być samodzielna - dodaje kobieta. - Zamontowanie takiego podnośnika to nie lada wydatek, rzędu około 29 tysięcy. Po wielu pismach do różnych instytucji dostałam dofinansowanie z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Ucieszyłam się, bo wreszcie mogłam wyjechać z domu na dwór jak normalny człowiek.
Windę przed oknem zamontowano w grudniu 2008 roku. Nasza czytelniczka nie cieszyła się jednak długo z możliwości nowego urządzenia.
- Winda działała bez zarzutów przez kilka miesięcy - twierdzi słupszczanka.
- Jeszcze wiosną zaczęły się problemy. Mogłam wydostać się z domu, ale nie mogłam już do niego wrócić. Podnośnik, na który miałam wjechać, jakby się uniósł. Gdy zaczęłam korzystać z wózka elektrycznego, ten okazał się za ciężki dla windy.
Nasza czytelniczka zgłaszała więc na bieżąco wszystkie usterki mężczyźnie odpowiedzialnemu za instalację urządzenia.
- Podnośnik zamontował człowiek spoza Słupska. Nigdy nie miał czasu, żeby przyjechać i się tym zająć. Z kolei kiedy był, znalazł wytłumaczenie, dlaczego urządzenie działa tak, a nie inaczej. Niczego jednak nie naprawił. Zgłaszam te usterki od pół roku i nie mogę korzystać z podnośnika.
Od czasu, gdy kilka miesięcy temu winda zaczęła szwankować, nasza czytelniczka nie raz musiała korzystać z pomocy męża lub sąsiadów.
- Czasem zdarzało się, że winda przestawała działać w połowie drogi do mieszkania. Pomagali mi wtedy sąsiedzi, co było krępujące - mówi Anna Gancarz.
- Chciałabym sama z niej korzystać.
Skontaktowaliśmy się z Andrzejem Krakowskim, który odpowiedzialny jest za instalację windy u naszej czytelniczki. Zapytaliśmy go, dlaczego naprawa podnośnika trwa tak długo.
- Miałem sporo zleceń zagranicznych, dlatego nie mogłem przyjechać do Słupska - mówi Andrzej Krakowski. - Wiem, że kobieta ma problem z tym urządzeniem, ale zapewniam, że jej pomogę.
Mężczyzna umówił się na spotkanie z naszą czytelniczką w piątek.
- Sprawdzę urządzenie, a jak będzie trzeba, zdemontuję podnośnik i go naprawię. Potrwa to najwyżej tydzień. Niebawem więc klientka będzie mogła cieszyć się sprawnym urządzeniem i korzystać z niego bez problemów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?