Szczecińska firma MKT należąca do Jerzego Malka dąży do unieważnienia aktu notarialnego na działki, które kupiła pięć lat temu od Ustki. Chodzi o nieruchomości o powierzchni około 2,5 hektara przy ulicy Wczasowej. Spółka zapłaciła - i to w czasie boomu na nieruchomości - 6,5 miliona złotych (cena wywoławcza wynosiła 2 mln zł).
Jerzy Malek chciał wybudować tam wysoki na 20 metrów hotel, ale obowiązujący wówczas miejscowy plan zagospodarowania zezwalał na budowę obiektów o pięć metrów niższych. Nowy właściciel bezskutecznie postulował o zmianę planów.
Władze Ustki argumentowały, że to kosztuje, a miasta nie stać na opracowanie nowych. Biznesmen się spieszył, zgodnie z zapisami umowy zakupu działek, musiał uzyskać pozwolenie na budowę od miasta w przeciągu dwóch lat. Wystąpił o pozwolenie na budowę mniejszego obiektu, w którym miała się znaleźć pijalnia wód. W maju 2009 spółka otrzymała decyzję odmowną. Oddała więc sprawę do sądu, a ten półtora roku później przyznał jej rację i nakazał miastu wydanie stosownego pozwolenia.
Jednak w tym czasie Jerzy Malek wczytał się w miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. Okazało się, że są w nim zapisy mówiące, że część terenu, który spółka MKT kupiła od miasta, jest terenem ogólnodostępnym. To, zdaniem Jerzego Malka, sprzedając mu działki, zatajono. Zaatakował więc dwutorowo: wystąpił o unieważnienie miejscowego planu zagospodarownia i skierował sprawę do sądu o zatajenie przed nim informacji o ogólnodostępnym charakterze działki.
Trzy lata temu Jacek Cegła, rzecznik ratusza mówił "Głosowi", że miasto jest pewne swoich racji i spokojne o korzystny dla niego wynik ewentualnych odwołań sądowych biznesmena. Jednak sąd administracyjny przyznał rację Malkowi. Biznesmenowi udało się więc obalić miejscowy plan zagospodarowania.
Ale proces o zatajenie informacji o ogólnodostępnym charakterze części działki trwa. Sąd pierwszej instancji wydał niekorzystny dla Malka wyrok. Biznesmen się odwołał, a dzisiaj gdański sąd administracyjny ma podjąć ostateczną decyzję.
Władze Ustki liczą, że i tym razem sąd orzeknie na korzyść miasta. Na pytanie, co jeśli będzie odwrotnie? Ryszard Kwiatkowski, wiceburmistrz Ustki, odpowiada: - Zawsze pozostaje nam kasacja wyroku, ale są jeszcze negocjacje. Lepiej się dogadać, niż ciągać po sądach.
- Będziemy się starać o zwrot pieniędzy i wykorzystamy każde przepisy, które na to zezwolą. Ostatecznie ponieśliśmy straty, które możemy z łatwością wykazać - podkreśla Jerzy Malek. Jak wynika z obliczeń prezesa, jeśli dzisiaj sprawę wygra, to Ustka będzie musiała mu zwrócić nawet dziewięć milionów złotych.
Oczywiście Ustka miałaby olbrzymi problem z zapłaceniem niemal 9 mln zł. Ale wyrok może być kartą przetargową podczas opracowywania nowego planu zagospodarowania, który ma powstać do końca roku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?