Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Syn opowiada historię oszustwa w Słupsku metodą na policjanta. Mama nie dała się zwieść naciągaczowi

KAN
Archiwum/zdjęcie ilustracyjne
Słupskiem wstrząsnęła informacja o kilku przypadkach oszustw, którymi padli mieszkańcy miasta. Straciły, głównie osoby starsze, łącznie ponad 160 tys. złotych.

Była to zapewne większa „operacja” oszustów zorganizowana w Słupsku w ostatnim czasie. Oprócz ofiar, które straciły znaczne kwoty pieniądze, nierzadko oszczędności całego życia, były też osoby, które oszustwa uniknęły. Takim przypadkiem jest historia, którą opisuje pan Bartosz, a która przytrafiła się jego mamie, przy jego udziale. Szczegółowa relację pana Bartosza z wyrafinowanego, czy raczej bardzo sprytnego, oszustwa przytaczamy w całości, gdyż warta jest przeczytanie ku przestrodze.

Zadzwonił telefon stacjonarny

Postanowiłem, że opiszę tutaj "przygodę", która wczoraj przydarzyła się mojej mamie. Ku przestrodze, abyście uczulili swoich rodziców, dziadków, a także sami mieli się na baczności, gdyż powszechność takich sytuacji jest niestety porażająca. I to mimo wielu ostrzeżeń.

Ok. 14:00 w domu rodziców zadzwonił telefon stacjonarny. Numer oczywiście zastrzeżony. Mama założyła, że to pewnie kolejny telemarketer, którego trzeba szybko "odprawić" by przestał zawracać głowę. Odebrała. Nie było to jednak zaproszenie na pokaz garnków. W słuchawce odezwał się męski głos. Rozmówca przedstawił się jako funkcjonariusz Centralnego Biura Śledczego Policji i poinformował, że prowadzi działania w sprawie jakiejś byłej pracownicy banku, która wykradła dane klientów i chce teraz wyczyścić im konta, w tym mojej mamie. CBŚ miał planować akcję przeciwko jej grupie i chciał ich złapać na gorącym uczynku, dlatego liczył na współpracę mojej mamy. Taka akcja-prowokacja. Dlatego właśnie nie mógł stawić się u niej osobiście - nie chciał odstraszyć złodziei. Zapytał, czy w poniedziałek ktoś dzwonił do domu i ustalał jej dane osobowe i faktycznie, dzwoniła w ten dzień jakaś kobieta podając się za przedstawicielkę Orange i prosiła o potwierdzenie imienia i nazwiska, ale została zbyta przez mamę jak typowa nagabywaczka. Rozmówca przestrzegł moją rodzicielkę, aby z nikim o tym nie rozmawiała ponieważ dom jest pod obserwacją złodziei, a telefony na podsłuchach. Ostrzegał, że trzeba działać szybko bo konta zaraz zostaną wyczyszczone oraz istnieje poważne ryzyko włamania do domu i jego ograbienia.

Proszę mnie sprawdzić na 997

Aby się uwiarygodnić rozmówca powiedział, że za trzy sekundy się rozłączy i mama może zadzwonić na 997 i potwierdzić jego tożsamość. Zaczął odliczać do trzech, w słuchawce kliknięcie, mama wbija 997 na klawiaturze. Wtedy zgłasza się podobno ktoś z komisariatu przy 3-go Maja w Słupsku. Ten ktoś potwierdza, że faktycznie prowadzą taką akcję, a wspomniany funkcjonariusz to ich pracownik i bla bla bla, wtedy przełącza ponownie do niego. Znowu klik, chwila przerwy i ponownie w słuchawce pierwszy rozmówca. Oczywiście facet po tych trzech sekundach wcale się nie rozłączył. Zaaferowana sytuacją mama też tego ze swojej strony nie zrobiła i wbiła po prostu numer w trakcie trwającej rozmowy. Osobą, która się zgłosiła, był najprawdopodobniej był ten sam gość, który tylko zmienił ton głosu. Sęk w tym, że mamie już wtedy cała sytuacja zaczęła wydawać się zbyt podejrzana. Tak się składa, że akurat tego dnia zjechałem na weekend do Słupska i byłem wtedy w domu.

Zawołała mnie więc, abym przysłuchiwał się dalszej rozmowie i poinformował przy okazji o tym ojca. Dalsza część rozmowy już ewidentnie nie poszła po myśli pana "funkcjonariusza". Gdy do niego dotarło, że rozmowie przysłuchują się dorosłe dzieci, a mąż już jedzie do domu, zaczął tracić rezon. Pytał skąd mąż jedzie? Czemu odrywa go od pracy? Inaczej się w końcu umawiali!

Nerwy zaczęły puszczać - zaczął coraz agresywniej zarzucać mamie "utrudnianie śledztwa", "brak współpracy", a nawet "składanie fałszywych zeznań". Poinformował, że prokurator ją za to oskarży, że on "ją dojedzie", że ma teraz policję i CBŚ na karku.

Mama oburzona zaczęła oponować, że nie życzy sobie mówienia do niej takim tonem, że nie wie o co mu w ogóle chodzi, że zaraz jedzie osobiście stawić się na policję. Rozmowa skończyła się wtedy ze strony "pana z CBŚ" gromkim stekiem wyzwisk najgorszego rodzaju.

Osaczanie rozmówcy

Przyjechał tata i rodzice pojechali zgłosić sytuację na komisariat. Tam uzyskali potwierdzenie, że to oczywiście była próba wyłudzenia pieniędzy i dobrze, że mama nie dała się naciągnąć. Niestety w Słupsku już parę osób stało się w ostatnim czasie ofiarami tego przestępstwa. Podobno proceder wygląda tak, że gdyby mama postanowiła dalej "współpracować", to prawdopodobnie byłaby poproszona o przekazanie pieniędzy z konta w "bezpieczne ręce policji", aby uniknąć ich kradzieży. Jak, to już zależy od tego, czy ma konto z dostępem internetowym, czy nie.

Podczas rozmowy facet kilkukrotnie próbował "wybadać" moją mamę, sterując dyskusją tak, by ustalić w jakim jest wieku, czym się zajmuje, czy jest sama w domu, czy ma jakieś oszczędności, w jakim banku ma konto itd. I przypuszczam, że na to ludzie czasem dają się złapać.

Mam podejrzenie, że jedynymi informacjami, jakimi dysponował tak naprawdę, był numer telefonu stacjonarnego, imię, nazwisko i adres - w zasadzie wszystkie dane, które kiedyś można było wyczytać w książkach telefonicznych. Resztę próbował ustalić przez rozmowę.

Być może ten poniedziałkowy telefon od podobno przedstawicielki Orange był taką formą sprawdzenia, czy wciąż aktualne są informacje zawarte w starych bazach danych? BTW wiem, jak prowadzą rozmowy marketerzy telekomów, to na 100 proc. nie była pani z Orange'a.

W każdym razie gość z jednej strony okazywał troskę o oszczędności rozmówczyni, wzbudzał zaufanie powołując się na instytucję CBŚ, z drugiej budował poczucie zagrożenia - pieniądze mogą zniknąć z konta, ale też mogą zostać zgrabione z domu! No i wszyscy w zmowie, nikomu nie ufaj!

Do tego dołożył znany mechanizm narracyjny "tykającej bomby" - trzeba działać szybko, nie ma czasu na weryfikację, analizy i dyskusje, bo inaczej pieniądze gromadzone przez całe życie przepadną! Ale policja (w jego osobie) ma wszystko pod kontrolą. Także w takich warunkach często emocje biorą górę nad zdrowym rozsądkiem i ludzie dają się im porwać. Stąd ten proceder wciąż jest opłacalny. A trzeba zawsze pamiętać, że

Policja nigdy nie przeprowadza takich telefonicznych akcji. Nie wolno ufać nieznanym nagabywaczom!

Należy uczulić swoich bliskich - rodziców, dziadków, osoby wciąż posiadające w domu telefony stacjonarne, aby tę zasadę mieli zawsze w pamięci. Moja mama ostatecznie nie dała się naciągnąć,

ale jestem pewien, że nie tylko do niej dzwonili. Co jako pierwsze wzbudziło podejrzenia mojej mamy? Jego język w oderwaniu od treści - zakres słownictwa, budowanie zdań, sposób wypowiedzi, akcentowanie itd. Mama stwierdziła, że od początku w ogóle nie brzmiał jak policjant, a tym bardziej śledczy z CBŚP.

Zobacz także: Proces w słupskim sądzie w związku z oszustwem na wnuczka

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza