Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Bałtyku pływają nie tylko ryby, ale także sieci widma

Marcin Barnowski [email protected] fot. sxc.hu
Rybacy wspólnie z ekologami z WWF Polska wyłowili z Bałtyku 6 ton porzuconych sieci.
Rybacy wspólnie z ekologami z WWF Polska wyłowili z Bałtyku 6 ton porzuconych sieci.
Aż sześć ton porzuconych sieci wyłowili z Bałtyku rybacy wspólnie z ekologami z WWF Polska. Takie bezpańskie sieci łowią ryby przez lata, ale te ryby nigdy nie trafią na stoły.

Tegoroczna akcja WWF, finansowana przez fundację Baltic Sea 2020, trwała 24 dni. Była prowadzona wspólnie z rybakami i nurkami, którzy przeczesywali dno morskie w poszukiwaniu zalegających w morzu porzuconych sieci rybackich.

- W ten sposób wyłowiliśmy 4,2 tony sieci. Podczas pozostałych dziewięciu dni nurkowie, przy asyście rybaków oczyścili dwa wraki statków, usuwając łącznie 1,8 tony sieci. Wszystkie sieci zostały zutylizowane - wyjaśnia Piotr Prędki z WWF.

Dodaje, że z badań wynika, iż sieć porzucona w morzu nadal zachowuje zdolność do poławiania ryb. Po dwóch latach zdolność ta wynosi jeszcze 6 procent. Jednocześnie sieci-widma stanowią śmiertelną pułapkę dla ptaków, morskich ssaków, a nawet dla człowieka.

Czytaj też: Może zabraknąć śledzi na święta

Głównym zagrożeniem są porzucone sieci stawne. To one, ze względu na swoją budowę, unoszą się w toni wodnej i nadal łowią ryby.

- Przyjmuje się, że mogą one złowić do 41 ton dorszy, które nigdy nie trafią na nasze stoły. Sieci trałowe są ciężkie i najczęściej opadają na dno. Tam obrastają różnymi organizmami tworząc kryjówki dla zwierząt. Miejscem gromadzenia się sieci są wraki statków. Wzdłuż polskiego wybrzeża na dnie znajduje się od tysiąca do 3 tysięcy zatopionych jednostek. Ustaliliśmy, że zalega na nich od 150 do 450 ton sieci. W tym roku oczyściliśmy dwa z nich. W kolejnych latach planujemy kontynuować nasze działania także w innych krajach bałtyckich - tłumaczy Prędki. Dodaje, że projekt pilotażowy "Usuwanie zalegających sieci z Bałtyku" finansowany jest przez Fundację Baltic Sea 2020.

- To prawda, że tracimy sieci na morzu, ale nikt przecież nie robi tego specjalnie. Taki sprzęt kosztuje. Problem polega na tym, że czasami sieć się o coś zaczepi, przetrze się i urwie, albo przetnie ją jakaś jednostka, która zignoruje rybackie oznaczenia - tłumaczy Grzegorz Szomborg, armator rybacki, poławiający na wschodnim Bałtyku.

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza