Od 9 grudnia 2013 roku operatorzy WCPR w Gdańsku przyjmują wszystkie zgłoszenia na numer alarmowy 112 wykonywane z całego województwa pomorskiego. Słupsk był jednym z ostatnich miast w województwie, które przyłączono do systemu powiadamiania ratunkowego. Wcześniej mieszkańcy Słupska i powiatu dzwoniący na nr 112 z telefonów stacjonarnych łączyli się ze strażą pożarną w mieście, a z komórkowych - z dyżurnym komendy miejskiej policji.
Teraz wybierając numer alarmowy 112, dodzwaniamy się do WCPR w Gdańsku i stamtąd dyspozytorzy, mówiący w różnych językach, po rozpoznaniu problemu przekierowują dzwoniących do konkretnych służb na terenie, z którego jest osoba dzwoniąca - policji, straży pożarnej, zespołów ratownictwa medycznego czy straży miejskiej, a nawet wodociągów, pogotowia gazowego czy energetycznego.
Operator numeru alarmowego, przekierowując rozmówcę, czeka na linii aż do nawiązania połączenia z dysponentem konkretnej służby.
W Centrum Powiadamiania Ratunkowego zatrudnionych jest 46 operatorów. Wszyscy przeszli specjalistyczne szkolenia. Biegle posługują się językami: duńskim, angielskim, niemieckim, rosyjskim, włoskim oraz francuskim. Jeden z operatorów włada też językiem migowym i jest psychologiem klinicznym.
WCPR przyjmuje około 3,5 tys. zgłoszeń telefonicznych na dobę. Średnio miesięcznie to około 91 tys. zgłoszeń, z czego 65 procent to telefony fałszywe.
Utworzenia CPR-ów w każdym województwie wymagały od nas przepisy unijne. Dzięki temu każdy obcokrajowiec, dzwoniąc pod 112, otrzyma pomoc w Polsce, a Polak, wykręcając ten numer za granicą - powinien dogadać się po polsku w kraju, w którym przebywa.
Nadal jednak wykręcając numery: 997 na policję, 998 na straż pożarną czy 999 na pogotowie, połączymy się bezpośrednio z dyżurnymi tych konkretnych służb w miastach, z których dzwonimy
Rozmowa z Justynem Kamińskim, kierownikiem WCPR
- Niektórzy boją się, że wzywanie pomocy przez CPR wydłuży tę procedurę.
- Wręcz przeciwnie. Gdyby nas nie było i wszyscy dzwoniliby do lokalnych służb, te musiałyby wysłuchiwać telefonujących i dysponować swoje siły. Teraz my jesteśmy pierwszym sitem. Już po kilku pytaniach wiemy, gdzie przekierować dzwoniącego. Dodatkowo, np. gdy dojdzie do wypadku pod, załóżmy, Człuchowem i kilka osób naraz zadzwoni do dyżurnego tamtejszej policji, który ma jeden telefon, to nie dodzwoni się nikt. U nas na zmianie jest 9 operatorów. Średni czas oczekiwania na zgłoszenie to 10 sekund, a gdyby po 121 sekundach nikt u nas się nie odezwał, rozmowa przekierowana będzie do CPR w Poznaniu. Stamtąd też mogą kierować do lokalnych służb.
- Doszło już do takiego przeciążania linii w gdańskim CPR?
- Armagedon był w noc sylwestrową. Było trudniej, niż gdy szalał Ksawery. Ale mamy dobrych operatorów.
- Muszą być bardzo odporni na stresy.
- Owszem. Jeden pan uczciwie zrezygnował z pracy, bo stwierdził, że dla niego to zbyt duża odpowiedzialność. Ponadto nasi operatorzy często spotykają się z ordynarnym traktowaniem, wyzwiskami, a nawet zboczeńcami. Są jednak profesjonalistami. Dowodem są czterej niedoszli samobójcy, których nasze dziewczyny uratowały w minionych tygodniach.
- Jak?
- Zadzwonili z informacją, że się zabiją. Dziewczyny tak prowadziły rozmowę, by subtelnie dowiedzieć się, gdzie ci ludzie są i jak wyglądają i błyskawicznie wysłały na miejsce policję i pogotowie.
- Aż 65 procent telefonów, które otrzymujecie, to fałszywe zgłoszenia?
- To głupie żarty, zboczeńcy właśnie albo ludzie pytający o numer na taksówkę, o dyżurną aptekę czy godzinę odjazdu autobusu. W tych ostatnich przypadkach, jeśli inny operator jest wolny, udzielamy odpowiedzi. Jeśli nie, grzecznie odmawiamy.
Rozmawiała
Monika Zacharzewska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?