Joanna K., 40-letnia lęborczanka, prowadziła w ramach własnej działalności centrum kredytowe, obsługujące klientów Lukas Banku. Zawarta z bankiem umowa franszyzowa uprawniała pośredniczkę do zawierania z kolei umów z kredytobiorcami. Jednak kobieta sama potrzebowała pieniędzy... Zaczęła je zdobywać na trzy różne sposoby.
- Po pierwsze, wykorzystała bazę danych osób, które w banku już kiedyś zaciągały pożyczki. Podrabiała umowy i podpisy tych osób, podając swój adres domowy i firmowy. Joanna K. trzymała całą dokumentację u siebie, więc nieświadomi kredytobiorcy o zaciągniętych pożyczkach dowiedzieli się dopiero wtedy, gdy bank dotarł do nich z windykacją - mówi Dorota Frączek, zastępca lęborskiego prokuratora rejonowego.
- Druga grupa pokrzywdzonych to osoby, które zgodziły się na to, by Joanna K. wzięła na nie kredyt. To głównie jej znajomi i członkowie rodziny, których zapewniła, że będzie spłacać raty i nakłoniła do podpisania umów. W obu tych przypadkach tylko na początku spłacała raty. Jednak popadła w tarapaty finansowe i zaległości rosły. Trzecim sposobem było przywłaszczenie pieniędzy z rat, spłacanych przez innych kredytobiorców. Ludzie przelewali pieniądze na konta lub przynosili gotówkę do jej centrum kredytowego, a oskarżona nie przekazywała jej bankowi.
W sumie uzbierało się prawie 214 tysięcy złotych. Najwięcej, bo prawie 108 tysięcy - z podrabiania umów za plecami klientów.
Sprawa wyszła na jaw, bo Joanna K. sama poczuła, że przebrała się miarka.
- Napisała list pożegnalny, w którym przedstawiła przyczyny zakończenia współpracy z bankiem. Drugi list - do rodziny, po czym zniknęła. Wyglądało na to, że chce popełnić samobójstwo - mówi prokurator. - Zaniepokojona rodzina powiadomiła policję, ale po krótkim czasie znalazła Joannę K. Kobieta przyznała się, ale nie wyraziła zainteresowania dobrowolnym poddaniem się karze. Do tego musi być spełniony warunek - spłata zadłużenia, a oskarżona jest w tej chwili bezrobotna, na utrzymaniu opieki społecznej. Ci, którzy sami użyczyli kobiecie swoich danych i podpisali umowy, będą musieli oddać Lukasowi pieniądze. Małe więc mają szanse, by dłużniczka zwróciła im pieniądze. Joanna K. będzie odpowiadać z wolnej stopy. Jest pod dozorem policji i ma zakaz opuszczania kraju. Grozi jej do ośmiu lat więzienia. Razem z bankiem w sprawie jest 50 pokrzywdzonych. Akt oskarżenia trafił do Sądu Rejonowego w Lęborku.
Według organów ścigania, takie zjawiska się nasilają.
- Ostatnio jest ich coraz więcej - ocenia Fraczek. Co prawda, mamy do czynienia z przestępstwami na mniejszą skalę, bo kwoty wyłudzeń czy przywłaszczeń są drobniejsze. Jednak sporo kobiet pracujących w bankach czy agencjach te sprawy dotyczą.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?