REAKCJA ZWIĄZKU
REAKCJA ZWIĄZKU
Ryszard Palcat, ratownik medyczny i zarazem szef związku zawodowego "Solidarność 80" w miasteckim szpitalu, jest oburzony postępowaniem dyrektora.
- My jesteśmy od ratowania ludzi, a nie od zajmowania się zwłokami. W sąsiednim Bytowie, a to przecież jeden szpital, nikt nie każe przewozić ciał zespołom wyjazdowym. Tam zajmuje się tym zewnętrzna firma - oznajmia.
W ten skandaliczny sposób dyrekcja szpitala robi oszczędności.
Niedzielne przedpołudnie. Dyżurujący w oddziale ratunkowym miasteckiego szpitala zespół wyjazdowy dostaje od dyspozytorki polecenie przewiezienia zwłok dwóch osób z oddziału wewnętrznego do prosektorium. Nie karetką, ale specjalnym wózkiem. Zajęło im to niemal godzinę.
- I w tym czasie nie było nas na dyżurze. A gdyby pojawiło się wezwanie do wypadku?! Musielibyśmy zostawić zwłoki na drodze, bez żadnej opieki
- mówią pracownicy oddziału ratunkowego. Dodają, że nie mają w zakresie swoich obowiązków przewożenia zwłok.
- Tym powinien zajmować się pracownik prosektorium, ale on w weekendy nie pracuje. Miał przychodzić na wezwania, ale nie przychodzi. Dyrektor nie zatrudni drugiej osoby, bo oszczędza, wysługując się nami - oburzają się ratownicy i kierowcy. Twierdzą, że taka sytuacja jest od miesięcy.
Zbigniew Binczyk, dyrektor Szpitala Powiatu Bytowskiego bagatelizuje problem.
- To są nagłe sytuacje i zdarzają się tylko w weekendy. W dni powszechne przewożeniem zwłok zajmuje się pracownik prosektorium. Nie stać nas na zatrudnienie drugiej osoby, a ta która jest, nie może przecież pracować przez całą dobę - oznajmia Binczyk. Dodaje, że w ogóle jest problem, żeby znaleźć kogoś do pracy w prosektorium. - Przez trzy miesiące nie mieliśmy w Miastku nikogo. Taka jest rzeczywistość - mówi dyrektor. Zbigniew Binczyk przyznaje, że ratownicy medyczni nie mają w zakresie swoich obowiązków zabierania zwłok z oddziałów.
- Ale jako dyrektor mogę wydać takie polecenie i to robię. Pracownicy przeszli odpowiednie szkolenie - wyjaśnia Zbigniew Binczyk. Zapytaliśmy dyrektora, co mają zrobić ratownicy, którzy transportują zwłoki i mają akurat pilne wezwanie.
- Muszą zostawić zwłoki i jechać na wezwanie. Ale to nie jest problem, bo natychmiast przy zwłokach zjawiliby się inni pracownicy - twierdzi dyrektor.
- Niech dyrektor nie opowiada takich rzeczy, bo gdy dojdzie do takiej sytuacji, to nie wyjdzie z sądu, bo rodziny zmarłych oskarżą go o porzucenie zwłok. To nie jest zabawa - ostrzegają ratownicy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?