Wkrótce mają pojawić się znowu.
Dwie zagraniczne jednostki, które pojawiły się w miniony weekend w Ustce, to 17-metrowy kuter Trion ze Szwecji i większy od niego rufowiec Mars z Tallina w Estonii.
Docelowym odbiorcą dorszy jest podobno firma przetwórcza z Darłowa. Cudzoziemcy wykorzytują fakt, że dwie trzecie polskiej floty nie może łowić, a polskie przetwórnie muszą pracować, dlatego obcy wchodzą na nasz rynek.
– To normalne od czasu, kiedy weszliśmy do Unii Europejskiej i znaleźliśmy się w obrębie wielkiego europejskiego rynku rybnego. Niemcy, Szwedzi, Duńczycy i rybacy z państw bałtyckich przypływają do nas z dorszami, bo to w Polsce jest teraz najlepsza cena na te ryby, kształtująca się na poziomie nieco poniżej 6 złotych za kilogram. Nigdzie indziej nie uda się im sprzedać dorszy tak drogo – mówi Jerzy Safader, prezes Polskiego Związku Przetwórców Ryb i zarazem szef słupskiej firmy przetwórczej Stanpol.
Dodaje, że transakcjami żywotnie zainteresowane są także polskie przetwórnie. – Musimy mieć zapewnioną ciągłość dostaw, żeby móc normalnie pracować – podkreśla słupski przetwórca.
Według Grzegorza Hałubka, prezesa Związku Rybaków Polskich, taka sytuacja jest skutkiem obecnej polityki polskiego rządu. Dorszy brakuje, bo nasz rząd chroni je w taki sposób, że nie pozwala ich łowić Polakom.
– Wszyscy inni je łowią normalnie, a u nas dwie trzecie floty musi stać – mówi Hałubek. – Szwedzi w ogóle nie przejmują się limitami i nikt nawet nie śmie zarzucić im, że je przekraczają. Tymczasem podejrzewam, że ten szwedzki kuter Trion ma limit dorszowy co najmniej trzy razy większy, niż porównywalna polska jednostka, i to mimo że ich flota jest znacznie większa od polskiej, i mimo że u nas dorsze łowi tylko co trzecia łódź.
Według G. Hałubka, jest to możliwe, bo Szwedów nie kontroluje się tak skrupulatnie jak Polaków.
Jak się jednak dowiedzieliśmy wczoraj od Andrzeja Krawczyka z słupskiego Inspektoratu Ochrony Rybołówstwa, obie zagraniczne jednostki rozładowujące się w Ustce zostały skotrolowane przez polskich inspektorów. Odnotowano także ilość złowionych ryb i dane te przekazano odpowiednio do urzędów w Szwecji i w Estonii.
Teoretycznie kontroli takiej mogło w ogóle nie być. W UE obowiązuje wymóg kontroli tylko 20 procent wyładunków dorszy. Tylko w Polsce kontrolą objęto wszystkie, ale dotyczy to tylko polskich jednostek. – My jednak staramy się traktować zagraniczne kutry tak samo jak polskie – powiedział nam wczoraj A. Krawczyk.
Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?