MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wójcie! Oni chcą normalnie żyć

Maciej Uptass [email protected]
Henryk Trefon w opustoszałym, niszczejącym lokalu, który chciałby przejąć, a właściwie odzyskać od gminy.
Henryk Trefon w opustoszałym, niszczejącym lokalu, który chciałby przejąć, a właściwie odzyskać od gminy. Łukasz Capar
13-osobowa rodzina Trefonów ze Smołdzińskiego Lasu tłoczy się w dwóch małych pokojach.

Pomóżmy w remoncie

Pomóżmy w remoncie

Uwaga! Jeśli są w regionie słupskim firmy lub instytucje, które mogłyby nieodpłatnie wspomóc rodzinę Trefonów w remoncie i urządzeniu mieszkania, po miejmy nadzieję szczęśliwym przejęciu lokalu, proszone są o kontakt z redakcją "Głosu Pomorza", tel. 0-59 848 81 29 lub końcówka 00.

Obok od lat znajduje się pusty niszczejący lokal, którego gmina nie chce przekazać rodzinie. Po interwencji "Głosu" sprawą zajmą się radni, których o miłosierdzie dla rodziny prosi także ks. prałat Jan Giriatowicz.

Kuchnia i dwa pokoje - tyle musi wystarczyć rodzinie Trefonów. Pan Henryk z żoną mają jedenaścioro dzieci w wieku od kilku do kilkunastu lat. Łóżko stoi tu obok łóżka. Na jednym posłaniu dzieci śpią po dwoje, a nawet troje.

W ciasnych pomieszczeniach jest skromne wyposażenie. Ściany wymagające remontu. Jest ubogo, ale schludnie. - Robię, co mogę, chwytam się różnych zajęć - mówi pan Henryk. - Muszę utrzymać rodzinę. Najgorszy jest jednak ten tłok.

Oszukali

Dziadek Trefonów otrzymał poniemiecki dom w Smołdzińskim Lesie kilkadziesiąt lat temu, zaraz po wojnie. Rodzina ma akt własności nieruchomości. Mogliby teraz żyć spokojnie, gdyby nie incydent z 1989 roku.

Wszczęto wtedy postępowanie, które miało ustalić granicę między działką rodziny pana Henryka, a ziemią państwową, we władaniu miejscowej Gminnej Spółdzielni. Z dokumentów wynika, że geodeta nie posiadał danych pozwalających jednoznacznie określić granicę, a mimo to przeprowadził ją przez... środek domu. W ten sposób Trefonom odebrano połowę parteru i urządzono tam sklep.

- Głównym najemcą był wtedy mój wujek - relacjonuje pan Henryk. - Przygłuchy i nieco opóźniony. Nie za bardzo wiedział, co podpisuje. Cała wieś zna prawdę. To było nieuczciwe. Sądy, do których się odwołaliśmy, uznały, że wszystko odbyło się za przyzwoleniem stron.

Henryk Trefon w opustoszałym, niszczejącym lokalu, który chciałby przejąć, a właściwie odzyskać od gminy.
(fot. Łukasz Capar)

Gminna połowa parteru, którą kiedyś zajmował sklep, od lat stoi pusta. Ze ścian odpada tynk, a ogromne pomieszczenie popada w ruinę.

- Gdybyśmy mogli się tu urządzić, nasze życie odmieniłoby się - mówi Trefon. - Byłoby wspaniale, gdyby dziewczynki miały swój oddzielny pokój. 14-letnia Kasia chodzi już do gimnazjum. Młodsi chłopcy z kolei mogliby swobodniej się bawić.

Mieszkańcy wsi stoją murem za rodziną i mówią, że gdyby wójt tylko chciał, sprawę szybko by załatwił.

Może da się załatwić

- Znam sytuację tej rodziny. Rozmawiał o tym ze mną również ksiądz prałat Jan Giriatowicz ze Słupska - mówi wójt gminy Smołdzino Andrzej Kopiniak.

Wójt obiecuje, że na październikowej sesji radni zajmą się tą sprawą.

- Najtrudniejsze jest przekwalifikowanie części domu z funkcji handlowej na mieszkalną - tłumaczy wójt. - Jeśli dojdzie do tego, Trefonowie będą musieli wykupić lokal. Ale z dużą, 95 procentową bonifikatą.

Muszą się też zobowiązać do płacenia czynszu i odremontowania pokoi na własny koszt. Lokalu nie mogę oddać za darmo, bo nie pozwala mi na to prawo.

Do sprawy państwa Trefonów wrócimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza