Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zaginieni z naszego regionu. Raport "Głosu" (zdjęcia)

Marzena Sutryk, nag
Dzięki pracy policjantów z Centralnego Laboratorium Kryminalistycz- nego Komendy Głównej Policji można zobaczyć twarz dorosłej Ewy Wo- łyńskiej. Specjaliści, na podstawie materiałów zdjęciowych, przy pomocy technik komputerowych, przygotowali zdjęcie, które jest przydatne do prowadzenia poszukiwań.
Dzięki pracy policjantów z Centralnego Laboratorium Kryminalistycz- nego Komendy Głównej Policji można zobaczyć twarz dorosłej Ewy Wo- łyńskiej. Specjaliści, na podstawie materiałów zdjęciowych, przy pomocy technik komputerowych, przygotowali zdjęcie, które jest przydatne do prowadzenia poszukiwań.
Prezentujemy twarze mieszkańców naszego regionu, którzy wyszli z domów i do nich nie wrócili. Niektórzy zniknęli kilkanaście lat temu, jednak ich rodziny wciąż mają nadzieję na odnalezienie bliskich.

Poszukiwane osoby z regionu

Dzięki pracy policjantów z Centralnego Laboratorium Kryminalistycz- nego Komendy Głównej Policji można zobaczyć twarz dorosłej Ewy Wo- łyńskiej. Specjaliści,
Dzięki pracy policjantów z Centralnego Laboratorium Kryminalistycz- nego Komendy Głównej Policji można zobaczyć twarz dorosłej Ewy Wo- łyńskiej. Specjaliści, na podstawie materiałów zdjęciowych, przy pomocy technik komputerowych, przygotowali zdjęcie, które jest przydatne do prowadzenia poszukiwań.

Dzięki pracy policjantów z Centralnego Laboratorium Kryminalistycz- nego Komendy Głównej Policji można zobaczyć twarz dorosłej Ewy Wo- łyńskiej. Specjaliści, na podstawie materiałów zdjęciowych, przy pomocy technik komputerowych, przygotowali zdjęcie, które jest przydatne do prowadzenia poszukiwań.

Mija właśnie 10 lat, gdy zaginęła Ewa Wołyńska z Karlina k. Koszalina. Do tej pory rodzice nie mieli od córki żadnego sygnału. Policja twierdzi, że cały czas trwają poszukiwania dziewczynki, a właściwie kobiety - dziś Ewa ma 21 lat.

Ta historia wstrząsnęła mieszkańcami regionu. 10-letnia dziewczynka, która bawiła się po południu przed swoim domem, nieoczekiwanie przepadła bez wieści. Na temat jej zaginięcia powstało wiele publikacji, także ogólnopolskich. Rodzice dziewczynki szukali jej wszędzie, także poza granicami Polski. Jak do tej pory bezskutecznie.

Do tajemniczego zniknięcia doszło 5 kwietnia 2002 roku. Była 18. Ewa bawiła się koło domu. W pewnej chwili jej mama zauważyła, jak córka idzie w stronę lasu z jakąś obcą dziewczynką. Widziała też jeżdżący w okolicy samochód z obcymi numerami rejestracyjnymi.

Wieczorem, gdy córka nie wracała do domu, przerażeni rodzice zawiadomili policję. Wszczęto poszukiwania. Do akcji włączył się, kto mógł, policjanci, strażacy, płetwonurkowie, straż graniczna, grupa ratunkowa, a także mieszkańcy Karlina. W akcji wykorzystano nawet śmigłowiec.

Niestety, dziecka nigdy nie odnaleziono. Rodzice zwrócili się też o pomoc do jasnowidzów. Według niektórych ślady wiodły do Niemiec; dziewczynka miała być bowiem według nich porwana przez międzynarodowy gang i wywieziona. Ojciec Ewy wielokrotnie jeździł do Niemiec, gdzie szukał córki. Sprawdzał każdy sygnał. Bezskutecznie.

Podobnych historii nie brakuje i dziś. Informacja o zaginięciu 24-letniego Michała Stachowicza ze Sławna, studenta piątego roku geografii na słupskiej Akademii Pomorskiej w Słupsku, nagłaśniana była przez wszystkie media od początku stycznia tego roku. Poszukiwania studenta, który wyszedł z sylwestrowej zabawy w Darłowie bez kurtki i telefonu i dosłownie rozpłynął się w powietrzu, do tej pory nie przyniosły rezultatu.

Bliscy zaginionego kontaktowali się również ze zna­nym jasnowidzem Krzysztofem Jackowskim, bo, jak twierdzą, każda wskazówka jest na wagę złota. Jackowski osobiście przyjechał do Sławna i Darłowa. Twierdzi, że Michał nie żyje.

W sprawę na prośbę rodziny zaangażował się również prywatny detektyw. Również bez sukcesu. - Staramy się myśleć pozytywnie, choć to bardzo trudne, ale nie mamy już pomysłów co jeszcze zrobić, by odnaleźć naszego syna - wzdycha Grażyna Stachowicz, mama zaginionego.

O zaginięciu natychmiast informuj policję

Gdy zaginie nam ktoś bliski, powinniśmy natychmiast powiadomić o tym policję. Funkcjonariusze mają obowiązek zająć się sprawą natychmiast. Pomoże też fundacja Itaka.

Na szczęście zdecydowana większość zagnieć koń-czy się szczęśliwie. I słupska policja i fundacja Itaka, która zajmuje się poszukiwaniem osób zaginionych, przyznają, że zdarzają się przypadki szybkiego wyjaśnienia sprawy, bo np. nastolatki, które uciekły z domu, wracają skruszone czy niektórzy sami informują policję, że wcale nie zaginęli, a postanowili odciąć się od dotychczasowego życia i rodziny. W wielu innych przypadkach szybkie działania służb pozwalają na odnalezienie zaginionych całych i zdrowych.

Według kwalifikacji policji są dwie kategorie zaginionych. Jedna to osoby upośledzone, nieletni do 15 roku życia oraz osoby, które znikły nagle, i co do których istnieje podejrzenie, że mogą zagrażać swojemu żuciu np. zostawiły list pożegnalny i chcą popełnić samobójstwo. Druga kategoria to osoby, które nagle opuściły miejsce dotychczasowego pobytu, ale zabrały ze sobą rzeczy i widać, ze działały świadomie. - Kiedyś postępowanie w tych dwóch przypadkach było różne. Teraz zawsze działamy tak samo i rozpoczynamy poszukiwania natychmiast - mówi Wojciech Bugiel ze słupskiej policji.

Dane zaginionego umieszczane są w systemie, do którego dostęp mają wszyscy policjanci w kraju, a jeśli podejrzewa się, że mógł wyjechać za granicę również w systemie międzynarodowym. Sprawdza się osoby, z którymi zaginiony mógł kontaktować się wcześniej, dalszą rodzinę, szpitale, izby wytrzeźwień. Dane, zdjęcie lub rysopis zaginionego dostają taksówkarze ze wszystkich korporacji w mieście oraz firmy ochroniarskie. Jeśli ktoś zaginie poza miastem, np. na grzybach, w poszukiwania włączani są strażacy, słuchacze szkoły policji lub marynarze.

- Z naszych danych wynika, że 80 procent osób zaginionych, które znalazły się w naszym systemie, odnajduje się. Większość na szczęście żywa - mówi Zuzanna Ziajka z fundacji Itaka, która poszukuje osób zaginionych w Polsce i Polaków zaginionych poza krajem oraz wspiera rodziny zaginionych. - Bywa, że udaje się odnaleźć osobę nawet osiem lat po zaginięciu. Jednak im dłuższy czas minął od jej zniknięcia, tym mniejsze szanse na powodzenie poszukiwań.

W polskim prawie osobę zaginioną można uznać za zmarłą po 10 latach bezskutecznych poszukiwań, w przypadku ludzi po 75. roku życia ten okres zmiesza się do pięciu lat.

- Rodziny korzystają z tej możliwości, bo często wolą już wierzyć, że ich bliski nie żyje. Poza tym ułatwia to np. załatwienie kwestii spadkowych - mówi Zuzanna Ziajka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza