- Czysta energia musi być czysta, a tymczasem w części gmin elektrownie wiatrowe wybudowano na gruntach należących do osób zatrudnionych w urzędach gmin lub do radnych, czyli osób, które uczestniczyły w podejmowaniu decyzji co do miejsca lokalizacji elektrowni - informuje Krzysztof Kwiatkowski, prezes Najwyższej Izby Kontroli. - Ten ważny dla bilansu energetycznego sektor zielonej energii, rozwija się niestety w złych warunkach.
Czytaj również: Budowę wiatraków pod Słupskiem trzeba ustalać z U.S Army
Najwyższa Izba Kontroli wzięła pod lupę proces powstawania farm wiatrowych w latach 2009-2013. Wyniki są druzgocące. Budowie farm towarzyszą: nieprecyzyjne prawo, brak rzetelnego nadzoru technicznego, niejasne związki inwestorów z osobami zatrudnionymi w gminach i często lokalne konflikty społeczne. Obowiązujące przepisy są różnie interpretowane, farmy buduje się niekiedy w miejscach podlegających ochronie przyrody czy w bliskiej odległości od zabudowań. Gminy nie organizują referendów w sprawie wiatraków, choć mogą, a zdecydowana większość z nich zmiany planu zagospodarowania przestrzennego pod farmy uzależnia od przekazania przez inwestora na rzecz samorządów darowizny. Co zatrważające, raport ujawnia, że wiatraki nie są poddawane nadzorowi technicznemu.
- Część tych urządzeń pochodzi z demobilu z Europy Zachodniej - tłumaczy "Głosowi" Paweł Biedziak, rzecznik NIK. - Ktoś musi je sprawdzać, a nie sprawdza nikt. To są poważne problemy.
To bilans ogólnopolski, ale na nieprawidłowości natrafiono w regionie.
W podsłupskiej Kobylnicy zmiana miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego pod budowę wiatraków została sfinansowana przez właścicieli gruntów, a powinna przez gminę. Co więcej, inwestor opracował też prognozy oddziaływania na środowisko. Leszek Kuliński, wójt Kobylnicy, wyjaśniał kontrolerom, że kiedy opracowywano mpz (2001 rok), nie było jednoznacznych przepisów co do zasad finansowania takich planów przez inwestorów. Ponadto gmina na takie rozwiązanie zdecydowała się z uwagi na ograniczone środki finansowe. Dla izby jednak sprawa jest jasna: "Brak środków nie może skutkować nieprzestrzeganiem przepisów"- stwierdza raport.
Fakty i Mity o elektrowniach wiatrowych w Polsce: Czytaj artykuł
To nie koniec. Jedna z farm wiatrowych w Kobylnicy stoi na gruncie radnego, który głosował na sesji za zmianą planu zagospodarowania pod jej budowę. Radny może jednak spać spokojnie, konsekwencji nie będzie. Za udział w głosowaniu we własnej sprawie i interesie zgodnie z przepisami sankcji brak. Gmina Kobylnica otrzymała ocenę pozytywną pomimo stwierdzonych nieprawidłowości. W trzystopniowej skali NIK-u to trója z minusem.
Taką samą oceną może pochwalić się gmina Wicko, gdzie plany zagospodarowania pod wiatraki sfinansował inwestor aż w siedmiu przypadkach.
W związku z farmą w Kobylnicy dostało się też Powiatowemu Inspektoratowi Nadzoru Budowlanego, który udzielił zgody na użytkowanie bez jednego wymaganego dokumentu. PINB wytłumaczył się nieuwagą pracownika.
Nieprawidłowości nie stwierdzono za to w słupskim starostwie powiatowym, które w badanym okresie wydało zgodę na ponad 140 wiatraków. Podobnie w starostwie w Lęborku i tamtejszym inspektoracie budowlanym.
Wnioski NIK-u o zmiany przepisów trafiły już do parlamentu.
- Mamy deklaracje, że działania zostaną podjęte - dodaje Biedziak. - Kary? My jesteśmy instytucją kontrolującą, ale raport ma też Prokurator Generalny i CBA. To te instytucje będą wszczynać dalsze postępowania.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?